GKS Katowice wykonał swoje zadanie w 1/16 finału STS Pucharu Polski. Ślązacy zamknęli spotkanie z ŁKS-em Łódź w regulaminowym czasie, wygrywając 2:1. Bez „nerwówki” jednak się nie obyło, bowiem katowiczanie wygrywali 2:0 i kontrolowali już spotkanie, ale przez trafienie samobójcze doszło do dramatycznej końcówki.
Łodzianie zaliczyli lepsze wejście w spotkanie. Mecz z początku obfitował w określone lepsze okresy obydwóch drużyn. W szeregach GKS-u Katowice niezmiernie aktywny był Marcel Wędrychowski i nie spuszczał z tonu po sam koniec I części. Dobrym serwisem legitymował się Bartosz Nowak, który również próbował swojego szczęścia strzałami. Ślązacy systematycznie wywierali presję na połowie ŁKS-u, a zwłaszcza Marcin Wasielewskim. Po faulu na nim na kwadrans przed końcem Arkadiusz Jędrych z rzutu karnego pokonał Łukasza Jakubowskiego. Goście byli bardziej aktywni (4 celne strzały przy tylko 1 łodzian), ale to właśnie golkiper miejscowych w głównej mierze sprawił, że GieKSa prowadziła minimalnie.
Nieco podrażnieni i aktywniejsi na starcie drugiej części byli miejscowi. Taki stan rzeczy nie utrzymywał się długo. Ponownie swoją aktywność prezentował Wędrychowski, który w okresie trzech minut oddał dwa strzały – jeden w słupek, a drugi w koszyczek golkipera. Zespół ze stolicy Górnego Śląska udowodnił, że niezmiennie pracuje nad skutecznością. Ilia Szkurin tym razem nie szukał wyszukanych rozwiązań jak w jeszcze w pierwszej odsłonie i podwyższył na 2:0 prostym strzałem pod górną siatkę w polu karnym dzięki odbiorowi piłki przez jego kompanów przed szesnastką rywala.
Kiedy już wydawało się, że uczestnika 1/8 finału STS Pucharu Polski poznaliśmy na pół godziny przed końcem spotkania i podopieczni trenera Rafała Góraka nie nabawią się nerwówki – na kilka minut przed 90. minutą Jędrych zanotował trafienie samobójcze za sprawą podbicia skozłowanej piłki po dośrodkowaniu gospodarzy. Ekipa z Nowej Bukowej spychana była cały czas do niskiej defensywy. Filip Rejczyk nie wykorzystał krótkiego podania w kontrze w polu karnym po „kręceniu” przez Szkurina w polu karnym na wagę zamknięcia meczu. Jeszcze w ostatniej akcji łodzianie mogli doprowadzić do dogrywki, ale uderzenie zablokował Białorusin!
To naprawdę nieszczęśliwy moment grania i nie chodzi mi o drugi mecz. Ktoś naprawdę mógł mieć trochę więcej wyobraźni i nie kazać grać trzeciego spotkania GieKSie w piątek. To szaleństwo w sześć dni. Zaraz powiemy, że piłkarze są od gry. To również pewnego rodzaju oddziaływania regeneracyjne i trzeba mieć to na uwadze. Ktoś każde grać – grajmy, ale zdrowie zawodników jest najważniejsze
mówił na sobotniej konferencji pomeczowej z Koroną Kielce Rafał Górak, trener GKS-u Katowice.
GKS większość planu na 3 mecze w 6 dni wykonał – wygrał już dwa. Przed nim jednak bardzo ważny pojedynek z punktu widzenia tabeli PKO BP Ekstraklasy. Formacja z Katowic zmierzy się z Bruk-Bet Termaliką Nieciecza tracącą 4 punkty. Ewentualne zwycięstwo zapewniłoby już spory powiew spokoju przed zbliżającą się zimą. Ostatnie starcie GieKSy z Koroną z perspektywy trybun śledził trener Marcin Brosz.
Nasz komentarz
GKS Katowice wykonał zadanie. Pokonał rywala z niższej klasy rozgrywkowej w regulaminowym czasie gry. Jest dobrze, ale mogło być lepiej, gdyby nie trafienie samobójcze. Arkadiusz Jędrych strzelił karnego, ale "zrekompensował" go przypadkowym uderzeniem. Łodzianie napędzili się i po sam koniec spychali katowiczan do niskiej defensywy. Nie byli daleko od dogrywki, ale należą się brawa za defensywę. Skuteczność mogła być wyższa.
Plusy
- Bramkarz ŁKS-u Łódź, z którego pokonaniem katoiwczanie mieli trudności. To tylko dzięki niemu ŁKS do przerwy przegrywał 0:1.
- Aktywny Marcel Wędrychowski na przestrzeni całej I połowy, Bartosz Nowak w swojej nominalnej formie, Marcin Wasielewski wywierający presję - dzięki faulu na nim katowiczanie otrzymali rzut karny.
- Bramka Ilii Szkurina. Białorusin nie kombinował, a jednocześnie potwierdził, że coraz lepiej odnajduje się w GKS-ie. Praca nad skutecznością zespołu trwa w najlepsze.
- Zwycięstwo w regulaminowym czasie gry i myślenie o szybkiej regeneracji przed Termaliką.
Minusy
- Samobójcze trafienie katowiczan, które napędziło ŁKS. GieKSa mogła ostatnie pół godziny spędzić na spokojnej kontroli, tymczasem nabawiła się nerwówki.
