GKS Katowice ma za sobą udany weekend. Katowiczanie otworzyli 12. serię gier PKO BP Ekstraklasy efektownym zwycięstwem z Motorem Lublin 5:2. Była to pierwsza wygrana na wyjeździe, a także pierwsze starcie po problemach zdrowotnych Adama Zrel’aka. Kiedy Słowak jest na boisku, GieKSa zazwyczaj wygrywa.
Adam Zrel’ak to czysto teoretycznie najlepszy egzekutor w GKS-ie Katowice. Mimo że rozpoczął sezon później względem Macieja Rosołka czy nieobecnego już w zespole Aleksandra Buksy – szybciej zanotował na swoje konto pierwsze trefienie. Ze słowackim napastnikiem w stolicy Górnego Śląska wiąże się największe nadzieje. No, może do momentu wypożyczenia Ilii Szkurina z Legii Warszawa.
31-latek po raz pierwszy po ponad miesiącu zagrał w pierwszym składzie. Po raz ostatni taki stan rzeczy miał miejsce jeszcze w Gdańsku, kiedy to podopieczni trenera Rafała Góraka przegrali z Lechią 0:2. Zrel’aka ominęły spotkania z Cracovią i Wisłą Płock w Pucharze Polski. Zagrał 28 minut w Płocku w Ekstraklasie, a następnie ponownie pauzował przy okazji konfrontacji z Lechem Poznań. Najpierw nie najłagodniej przeszedł COVID-19, po czym nieco odezwały się zaszłości kontuzji.
– Nieobecność Adama rzeczywiście była podyktowana powikłaniami, ale wynikającymi z kontuzji złamanej nogi. Stopa nadal bardzo mocno cierpi i przeciąża się w momencie wysiłków. To nie jest prosta sprawa, bo zawodnik również to zdecydowanie przeżywa. System unerwienia w stopie ostatnio odezwał się w dotkliwy sposób. Wynika to z tego, co się działo – ona była dość długo i bardzo usztywniona, ponieważ złamanie było rozległe, również wraz z zerwaniem torebek stawowych i więzadeł. Dużo rzeczy się uszkodziło w stopie. Po urazie daje się we znaki Adamowi. Został potraktowany środkami w stopę, a lekarz stwierdził, że najlepszym rozwiązaniem będzie odpoczynek nogi w ten weekend. Szkoda, bo Adam w dobrej dyspozycji bardzo by się nam przydał w tym meczu – mówił po meczu z Kolejorzem szkoleniowiec GKS-u.

Przy sylwetce snajpera ze Słowacji niejednokrotnie przewija się jedno i to samo stwierdzenie. „Mocny, skuteczny, ale nieprzerwanie mający problemy ze zdrowiem”. Trudno się nie zgodzić, bo to swego rodzaju oddanie faktycznego stanu rzeczy. Zrel’akowi wystarczyło pierwsze wyjście w podstawowym składzie z Arką Gdynia, by strzelić pierwszego gola w tym sezonie. Sztuki tej nie powtórzył co prawda w meczu Górnikiem Zabrze, Radomiakiem Radom i wspomnianą już Lechią. Nie wliczamy potyczek z Legią i Wisłą, w których wchodził z ławki. Trudno jednak nie zgodzić się, że kiedy na boisku obserwujemy piłkarza związanego kontraktem z GieKSą do końca czerwca przyszłego roku – jej obraz gry jest lepszy.
W meczu z Motorem Zrel’ak strzelił jedną bramkę, choć śmiało można zaryzykować tezy, że tak naprawdę dwie. Przy golu na 2:0 to właśnie Słowak odegrał największą rolę, wchodząc do pola karnego z piłką. Wmieszał się wślizgiem Arkadiusz Najemski, a piłka odbiła się od niego. To bezsprzecznie najlepszy występ 31-latka w bieżącej kampanii. Portal flashscore.pl jego dyspozycję ocenił na 8.2. Lepsi byli tylko Karol Czubak (8.3) oraz Szkurin (8.4).
– To był pierwszy tydzień, w którym trenowałem z zespołem. Poprzednie dwa tygodnie odpoczywałem przez problemy ze stopą. Dla mnie najważniejsze jest danie czegoś zespołowi, podczas gdy jestem na boisku – mówił w rozmowie z klubową telewizją Zrel’ak.
Warto również wspomnieć o Szkurinie, który otworzył swój licznik w barwach GieKSy w Ekstraklasie. Dotychczas legitymował się jedynym trafieniem w STS Pucharze Polski. Ciekawszy zawrót głowy przed sobotnim meczem z Koroną Kielce może mieć trener Górak, bo obaj snajperzy dali argumenty, by postawić na nich w pierwszej jedenastce. To, co jednak najważniejsze to fakt, że obaj de facto strzelili po dwie bramki, a zagadnienie nieskuteczności odeszło do lamusa. Napastniczy duet w ładny sposób dopełnił się w Lublinie, a sam Białorusin nie wykorzystał „setki” na wagę hat tricka.