GKS Katowice w meczu z Motorem Lublin zaprezentował przede wszystkim wysoką skuteczność, której dotąd brakowało. Nadal są jednak powody do niepokoju, o czym wspomniał trener Rafał Górak.
Katowiczanie bardzo długo czekali na pierwsze zwycięstwo w sezonie. To nastąpiło dopiero w 12. kolejce przy okazji starcia w Lublinie. Dotychczas Ślązacy zapunktowali tylko w Płocku poprzez remis. Relacja z meczu z naszą oceną dostępna jest tutaj.
– To dla nas bardzo ważny moment, bo czekaliśmy na punkty w meczu wyjazdowym. To 12. kolejka i dopiero nasze pierwsze zwycięstwo w gościach. Przed nami istotny okres treningu oraz analizy następnego meczu. Punkty będą miały ważny wymiar, jeśli potwierdzimy je następnym spotkaniem – powiedział na konferencji pomeczowej Rafał Górak, trener GKS-u Katowice. A to będzie miało miejsce w sobotę, 25 października. GieKSa zmierzy się na Nowej Bukowej z Koroną Kielce.
Katowicka formacja przystąpiła do meczu bardzo wysokim pressingiem. Ten przyniósł dla niej na tyle dobre efekty, że lublinianie raz po raz oddawali piłkę po błędach przy wyprowadzaniu jej od własnej bramki. Mieli ogromne problemy z opuszczeniem własnej połowy. Po lekko ponad 20 minutach przegrywali już 0:2. To właśnie po drugim golu GKS cofnął się do niskiej obrony i niewiele później, bo w odstępie 4 minut stracił dwa gole.
– Rozegraliśmy bardzo dobre 30 minut, mieliśmy wielką kontrolę nad meczem. Wydawało się, że jesteśmy na świetnej drodze. Nie jesteśmy jeszcze idealni. Niepokoi mnie 40 bramek, które padło w naszych 12 meczach. To trochę za dużo, mimo że strzeliliśmy 16 goli – podkreślił szkoleniowiec.
Pogromcą ekipy z Górnego Śląska w I połowie okazał się Karol Czubak, który dwukrotnie pokonywał Rafała Strączka głową. Najpierw doszło do krótszego dośrodkowania po wznowieniu z rzutu rożnego, a następnie dogrania z prawego sektora.
– GKS Katowice często gra bardzo wysoką obroną. Chcemy być intensywni i mocni w owej defensywie. Musimy również umieć bronić w obronie niskiej, bo to klucz do tego, żeby drużyna dobrze zarządzała swoimi siłami. Takie momenty w meczu muszą mieć miejsce. Należy się wykazać wysoką intensywnością w swoich strefach. Przede wszystkim tego zabrakło. Doprowadziliśmy do tego, że przeciwnik dośrodkowywał w pole karne, a my nabroiliśmy, bo wiedzieliśmy, że Motor bardzo dobrze rozgrywa stałe fragmenty. To rzeczy do poprawy. One mi nie pasują, bo nie powinniśmy pozwolić przy prowadzeniu 2:0, żeby przeciwnik w 15 minut doprowadził do wyrównania – tłumaczył 52-latek.
Katowicki GKS rozwiązał worek z bramkami w Lublinie. W poprzednich spotkaniach można było narzekać na skuteczność Ślązaków, tym razem jednak cieszyć może przede wszystkim postawa dwóch snajperów – Adama Zrel’aka oraz Ilii Szkurina. Pierwszy z nich co prawda strzelił jedną bramkę, jednak odegrał olbrzymią pracę przy golu samobójczym Motoru. Białorusin zakończył rywalizacje z dubletem i zmarnowaną setką na wagę hat tricka. – W drugiej połowie byliśmy bardzo skuteczni i wykorzystaliśmy wcale nie zawsze łatwą sprawę, jaką jest gra w przewadze. Niekiedy różnie z tym bywa. Nie zawsze strzela się trzy bramki. Gratulacje dla zespołu za cierpliwość, przytomność i dużą rozwagę. To mnie bardzo cieszy