Lech Poznań przekonał się dziś, jak trudnym terenem jest nowy stadion w Katowicach. Gieksa dwukrotnie postraszyła kandydata do mistrzostwa Polski. Goście ugrali punkt i odetchnęli.
Na trybunach zasiadł dziś Wojciech Cygan. Były prezes Gieksy jest dziś związany z radą nadzorczą Rakowa Częstochowa. Nie wiemy, czy Cygan przywiózł walizkę z premią za ewentualne pokonanie Lecha, ale ekipa z Katowic wyglądała na bardzo zdeterminowaną. I szybko objęła prowadzenie. Po zamieszaniu po rzucie rożnym najbardziej pazerny, by dopaść do piłki okazał się Oskar Repka. Ten wynik sprawiał, że Raków wskakiwał na fotel lidera przed ostatnią kolejką PKO Ekstraklasy!
Gieksa w tym okresie stworzyła sobie kilka okazji. Szarpał ustawiony na szpicy Mateusz Mak. Kolejorz rozkręcał się jak ociężały pociąg, ale zdążył wyrównać przed przerwą. Patrik Walemark najpierw próbował wymusił rzut karny. Kiedy sędzia się nie dał nabrać, to w końcu postanowił po prostu oddać strzał. Dawid Kudła na pewno żałuje, bo miał piłkę na rękawicach.
Katowiczanie na drugą połowę wyszli znów pewni siebie i wysoko ustawieni. Dzięki temu zaliczyli cenny odbiór. Marcin Wasielewski super dograł do Bartosza Nowaka, a ten nawinął obrońcę i dał gola na 2:1. Poznań znów struchlał, a Częstochowa wybuchła z radości.
Ostatni cios należał jednak do Lecha. Obronie Gieksy nie udało się złapać gości na spalonym i ci w nieco kuriozalny sposób doprowadzili do wyniku 2:2, który sprawił, że nadal prowadzą w PKO Ekstraklasie. Na ich drodze do mistrzostwa może stanąć już tylko Piast Gliwice. A Gieksa? Zrównała się punktami z Górnikiem i nadal ma realne szanse na 6. miejsce, co jest znakomitym wynikiem beniaminka!