Powrót GKS-u Katowice do ligowej rywalizacji po listopadowej przerwie na reprezentację trwa nieco dłużej. Wszystko jest pokłosiem odwołania niedzielnego meczu z Jagiellonią Białystok. Wiemy, ile klub z Nowej Bukowej jest stratny przez przełożenie konfrontacji na nowy rok.
Przypomnijmy, że w ostatnią niedzielę nie doszło do spotkania pomiędzy Jagiellonią Białystok a GKS-em Katowice. Powodem odwołania meczu okazały się obfite opady śniegu. Arbiter główny konfrontacji, Wojciech Myć podjął taką decyzję w oparciu o rozmowę z oboma szkoleniowcami. Po późniejszej wypowiedzi trenera Rafała Góraka można było wyczuć chęć rozegrania starcia przez katowiczan.
– Kiedy spotka się trzech dżentelmenów, to zawsze powinni się w pewien sposób dogadać. Każdy z nas miał całkowicie inne argumenty. Moim argumentem jest choćby przeszło ponad tysiąc osób z Katowic. Trzeba sobie szczerze powiedzieć, że boisko jest w bardzo złym stanie. Należy mieć też na uwadze zdrowie. Każdy przedstawił swoje argumenty – mówił w rozmowie z Canal+ Sport 3 52-latek.
Trudno jednak nie odnieść wrażenia, że w Białymstoku niewiele zrobiono, by mogło dojść do rozegrania spotkania, choć prezes Chorten Areny w rozmowie z mediami przyznał, że podgrzewanie murawy było włączone od dwóch tygodni, a łopaty przygotowane. Pracownicy mieli czekać tylko na sygnał sędziego.
– Ostateczna decyzja zawsze jest po stronie trójki i całego bloku sędziowskiego. Rozumiem tę rozmowę. Byłem jej częścią. Nie mnie opiniować, jednak mamy białe linie. Mamy tyle, że być może można było więcej zrobić ku temu, żeby grać. Boisko w tym stanie bardzo by utrudniało. Nie chodzi mi o wynik sportowy, który zawsze jest głównym elementem, natomiast moi piłkarze są ogromną wartością. To podstawowa rzecz. Podkreślam, że nie mnie opiniować, ale wydaje mi się, że można było więcej zrobić. Absolutnie nie stawiam żadnego wyroku, biorę stan faktyczny i rozumiem decyzję – kontynuował Górak.
Dla katowiczan taka decyzja nie była fortunna, przede wszystkim z uwagi na dystans. Tyczy się to też kibiców GKS-u, którzy w komplecie wypełnili sektor gości, rozpoczynając wojaż już o 3 w nocy. Najmłodsi kibice w podzięce otrzymali koszulki od piłkarzy. Co by jednak nie mówić – klub jest stratny. Jak poinformował Kacper Janoszka z katowickiego dziennika Sport – mowa o kwocie rzędu około 20 tysięcy złotych. Wyjaśnia, że to koszty związane z przejazdem, noclegiem w hotelu oraz wyżywieniem.
Na ten moment nowa data nie została jeszcze ustalona. Już teraz jednak wiadomo, że włodarze PKO BP Ekstraklasy będą miały niemały problem w przyznaniu nowego terminu spotkania.
