GKS Katowice przegrał z Lechem Poznań 0:1. Gospodarze mimo ataków w drugiej odsłonie i licznych zagrożeń nie strzelili gola, mimo że niejednokrotnie byli blisko. Ślązacy wywarli dobre wrażenie, lecz punktów cały czas brakuje.
Lepiej w mecz weszli katowiczanie, którzy prezentowali się lepiej z piłką, ale też towarzyszyła im optycznie większa swoboda w budowaniu akcji. To katowiczanie sprawiali groźne sytuacje, jak chociażby ta Mateusza Kowalczyka przed 20. minutą, kiedy to oddał uderzenie wprost w Bartosza Mrozka. GieKSiarze zostali uprzedzeni przed dobitką. Mecz ubarwili ultrasi GieKSy, przez co spotkanie zostało wstrzymane na dobre dziesięć minut. Po przerwie do swojej gry doszli mistrzowie Polski, którzy przez większość czasu zamykali Ślązaków na ich połowie. Zawody obfitowały w zmienne fazy – po 10 minut naprzemiennie ekipy zamykały się na swoich połowach. W 44. minucie goście przeprowadzili składną akcję lewym skrzydłem. Filip Jagiełło zszedł do środka, minimalnie dłuższym podaniem na sam środek 18. metra obsłużył Bryana Fiabemę, a ten oddał strzał lekko do lewego słupka, którym pokonał Rafała Strączka. W baner reklamowy kopnął trener Rafał Górak i zasadniczo słusznie – bo czwórka stoperów w szesnastce nie zatrzymała piłki w drodze do bramki. Po sam koniec I odsłony to Lech kreował sytuacje, choć już niespecjalnie groźne.
Gra Ślązaków w drugiej odsłonie stopniowo się nakręcała. Katowiczanom nie przychodziło bez trudów stwarzanie solidnych akcji, niemniej w 58. minucie świetnie zaprezentowali się z rzutu rożnego. W poprzeczkę z minimalnie odchodzącej piłki główkował Borja Galan! Mimo naciskania GieKSy i zamykania Kolejorza na jego połowie – piłkarzom GKS-u nie udało się wyrównać. Jeszcze w 76. minucie bardzo dobre uderzenie sprzed szesnastki posłał Galan, jednak po podwójnym rykoszecie cudem piłkę ręką z bramki wyjął Mrozek. Miejscowi mieli jeszcze jedną sytuację – przewrotka Macieja Rosołka została zablokowana, a Galan koncertowo przestrzelił, wręcz wybił w trybuny.
Trzeba oddać, że Lech w końcówce też powinien był podwyższyć na 2:0. Ismaheel oraz Ouma zmarnowali dogodne okazje, lecz ostatecznie i tak schodzili z boiska bogatsi o komplet punktów. GKS z kolei z dużym niedosytem będzie zerkał na tabelę.
Nasz komentarz
Katowiczanie nie przestraszyli się mistrza Polski. W drugiej odsłonie dominowali Kolejorza, zmuszając go wyłącznie do gry z kontry. Sytuacji Ślązakom nie brakowało, ale piłka jak na złość - do siatki wpaść nie chciała. Spory niedosyt w Katowicach.
Plusy
- Katowiczanie nie przestraszyli się mistrza Polski. Weszli w spotkanie na swoich zasadach, mieli kilka sytuacji. W I części nie uniknęli jednak styczności z jakością Lecha.
- Interwencja w 83. minucie we własnym polu karnym i dobrze przecięte krótkie podanie - pachniało drugim golem dla Lecha.
- Zmuszenie Kolejorza w II odsłonie do wyłącznie gry z kontry.
Minusy
- Sporo miejsca zostawianego na lewej stronie Lecha. Joao Motunho i Leo Bengtsson mieli sporo swobody w przeprowadzaniu szybkich akcji.
- Lech przez ponad 25 minut (okolice poczwórnej zmiany) wręcz prosił się o bramkę, jednak Ślązacy tego nie wykorzystali.
- GieKSa ponownie traci bramkę na niedługo przed końcem połowy
-
Skala 1-10