GKS Tychy nie rozegrał złego meczu w Rzeszowie, lecz wraca z pustymi rękami. Kluczowym momentem meczu była druga żółta kartka dla Marcela Błachewicza. Gola na 2:1 dla Stali zdobył 17-latek.
Długo zastanawiano się, czy to spotkanie dojdzie do skutku z uwagi na atak zimy na Podkarpaciu. Stali udało się jednak świetnie odśnieżyć i przygotować murawę. Chyba zaskoczeni tym, że trzeba jednak grać, byli piłkarze Łukasza Piszczka, bo fatalnie weszli w to spotkanie. Błąd obrońcy, który dał się wyprzedzić w polu karnym, i Jonathan Junior z łatwością zdobył gola.
GKS zareagował jednak znakomicie. Ruszył do ataków. Strzelał z dystansu za sprawą Damiana Kądziora i Daniela Rumina. W końcu ten drugi zawodnik przeprowadził akcję, którą wykończył Jakub Tecław. Od tego czasu goście wyglądali naprawdę dobrze. Lepiej prezentowali się też po przerwie aż…
Marcel Błachewicz zobaczył drugą żółtą kartkę, co zupełnie odmieniło obraz gry. W niskiej obronie GKS już nie prezentował się tak dobrze. Odpierał jednak ataki rywali. Boli, że decydujący gol padł po uderzeniu z dystansu. I w dodatku autorem był 17-latek, Jakub Kucharski, który dotychczas trafiał co najwyżej w Centralnej Lidze Juniorów.
Nie można odmówić piłkarzom z Tychów, że zależało im na przełamaniu złej serii. Widać było dobrą energię po wyrównaniu i widać było również frustrację, gdy zrobiło się 1:2. W samej końcówce z boiska za dwie żółte kartki musiał zejść również Tobiasz Kubik i aż eksplodował z emocji.
Nasz komentarz
Trudno być tej jesieni kibicem GKS Tychy. Nawet jeśli drużyna zaczyna grać nieźle i zaczynasz wierzyć w dobry wynik, to nagle staje się coś takiego w meczu, co totalnie odmienia jego obraz i wszystko kończy się kolejną porażką. Tak było również dziś.
Co nam się podobało?
- Dobra reakcja na stratę pierwszej bramki. GKS od razu ruszył do ataku i trzecia próba zakończyła się wyrównaniem po zespołowej akcji, w której kluczową rolę odegrał Rumin.
- Goście byli groźni za sprawą uderzeń z dystansu. Mogły się podobać próby Kądziora i Rumina.
- Dobrze przygotowana murawa w Rzeszowie. Spodziewaliśmy się zdecydowanie gorszych warunków do gry!
Co nam się nie podobało?
- Dwie czerwone kartki w jednym meczu to duży problem dla Łukasza Piszczka. Widać, że piłkarze nie panują nad emocjami.
- Błąd Lipkowskiego przy stracie pierwszej bramki był bardzo poważny. Pozwolił rywalowi na wszystko.
- Kołotyło powinien był się zachować lepiej przy stracie gola na 1:2. To nie była tak precyzyjna bomba, aby bramkarz musiał wyciągać piłkę z siatki.
