Maksym Chłań był jednym z ostatnich nabytków Górnika Zabrze w letnim oknie transferowym. 22-letni Ukrainiec za darmo dołączył do obecnego lidera PKO BP Ekstraklasy i w ostatnich meczach pokazuje, że ma niesamowity potencjał. Bawi się piłką, notując przy tym liczby.
Chłań przez dwa lata był związany z Lechią, lecz odszedł z tego klubu w burzliwych okolicznościach. Kibice w Gdańsku twierdzą, że to ojciec piłkarza sprawił, że chłopak postanowił zmienić otoczenie. Oferty miał ponoć z wielu klubów, również zagranicznych. Ostatecznie podpisał 13 sierpnia kontrakt przy Roosevelta. Sezon już trwał w najlepsze.
22-latek z uwagi na datę dołączenia do 14-krotnego mistrza Polski nie miał okazji inaugurować sezonu przeciwko swojemu byłemu pracodawcy. Na debiut musiał zresztą chwilę zaczekać – do 30 sierpnia, kiedy to piłkarze trenera Michala Gasparika ku swojemu rozczarowaniu przegrali z Motorem Lublin 0:1. Akurat w tym czasie finalizowano wypożyczenie Taofeek Ismaheel do Lecha Poznań. Do tego wątku jeszcze wrócimy.
Chłań w Częstochowie nie zagrał, a z Widzewem również wszedł z ławki. Początki były zatem nieśmiałe. W pierwszym składzie zadebiutował przy okazji pucharowego starcia z rezerwami Legii i wtedy wpisał się już na listę strzelców. Potem powtórzył ten wyczyn w debiucie w pierwszym składzie Górnika w PKO Ekstraklasie. Legia została pokonana 3:1.
Od tego meczu trener Gasparik już regularnie wystawia Chłania od pierwszej minuty. I nie zmienił tego fakt, że w trzech kolejnych konfrontacjach pomocnik nie dołożył od siebie asysty. Już tutaj można dostrzec dobre prowadzenie zawodnika przez słowackiego szkoleniowca. Cierpliwość popłaca, bo Ukrainiec rozwija się z każdym meczem, co było widoczne w ostatnich dniach w starciu z Jagą i w dwumeczu z Arką w Pucharze Polski. Ostatni występ przy Roosevelta to już gol i asysta!
Nie bez powodu spiker Górnika przed ostatnim meczem zapowiadał 22-latka jako tego, który „ma w nogach prawdziwy kołowrót”. Chłań potem na boisku bawił się z obrońcami Arki. Zdobyta bramka to wyraz zrobienia czegoś z niczego. Dla Chłania dwóch rywali stojących przed nim na 14. metrze to nie problem, by oddać strzał. Od Flashscore otrzymał notę 8.4.
– Nareszcie wpadła bramka, a najważniejsze jest zwycięstwo drużyny i to, jak walczyliśmy na boisku. Nie straciliśmy wiary po straconym golu. Kontynuowaliśmy swoją grę. Dziękuję kibicom i wszystkim, którzy nam pomogli. Walczymy dalej! – podkreślał Chłań, którego dziennikarze w niedzielę zapytali o wymarzonego rywala w STS Pucharze Polski.
– Chciałbym zagrać z Lechią Gdańsk – mówił z uśmiechem i jego życzenie zostało spełnione. To wymarzony dla 22-latka obrót spraw, który właśnie dzięki klubowi znad morza zaistniał w polskiej elicie. Najpewniej będzie mógł też liczyć na ciepłe przyjęcie na Polsat Plus Arenie. Przypomnijmy, że po niedawnej potyczce Górnika w Gdyni nie obyło się bez „dyskusji” z gdyńskimi kibicami.
– Nie mogę przyzwyczaić się do złości kibiców. Mówili straszne rzeczy. Nie chcę mówić w wywiadzie, ale to nie było normalne. Kiedyś o tym pomówimy. To miało związek z tym, że grałem w Lechii Gdańsk. Kibice Arki mnie nie lubią, dlatego w rozmowie z dziennikarzami z Gdańska powiedziałem, że nie lubię Gdyni – nie krył Maksym i użył nawet niecenzuralnych słów do określenia swojego odczucia.
Kibiców Górnika animozje w Trójmieście średnio interesują. Dla nich majstersztykiem było to, co zrobił pion sportowy klubu pod koniec okienka transferowego. Czas pokazał, że wzięcie Chłania i zarazem wypożyczenie Ismaheela do Lecha Poznań było niezwykle mądrym posunięciem. Nigeryjczyk miał najwyższy kontrakt w Zabrzu, a w dodatku na boisku raził złymi decyzjami. W jego miejsce wskoczył Chłań i zanotował już 3 bramki i 2 asysty, a w dodatku zaczyna czarować i zachwycać trybuny przy Roosevelta. To dla takich piłkarzy chce się chodzić na stadion nawet jesienną, listopadową porą.
Współpraca: Krzysiek Kubicki
