Shuma Nagamatsu to dziś chyba najbardziej sympatyczny zawodnik w szatni Ruchu. Nie był oczywistym transferem, natomiast w tej rundzie spisywał się dobrze. Brakowało mu jedynie liczb. Wreszcie przyszedł czas na odblokowanie!
Po niedawnym meczu z Odrą Opole napisaliśmy w relacji meczowej, że jeśli Japończyk chce uchodzić za zawodnika wartościowego, to do swojej gry musi dołożyć gole. – Analizowałem ten mecz na wideo. Potem przez cały tydzień skupiałem się na treningach na uderzaniu piłki jak najmocniej. Zadziałało! Jestem szczęśliwy, a zarazem czuję ulgę. Nie robiłem liczb. Nie potrafiłem zdobyć gola od dłuższego czasu, a miałem szanse i mogłem to zrobić – przyznał w piątek Shuma z pełną szczerością. Było widać, że spadł mu ciężar z serca.
Kibice Ruchu komentowali na lewo i prawo, że cieszą się, że to właśnie Nagamatsu trafił do siatki. Nie krył tego również Waldemar Fornalik. – Shuma trochę tych sytuacji w tym sezonie miał. Choćby z Odrą dwie okazje, na Wiśle… Cieszymy się, że akurat on teraz strzelił bramkę. W dodatku, jak sie okazuje, zwycięską – powiedział szkoleniowiec Niebieskich, który pewnie życzy sobie, aby piłkarz z Azji nawiązał do sezonu 2023/24, kiedy zanotował na zapleczu PKO Ekstraklasy aż 10 goli i 5 asyst w barwach Znicza Pruszków.
Piątkowe derby miały dziwny scenariusz. Ruch dominował na boisku i… nagle oddał piłkę gościom przez co omal nie stracił dwóch punktów. – Pierwsza połowa była wspaniała, druga… gówniana. Powinniśmy mieć mentalność, by zawsze dominować na boisku. Musimy walczyć bardziej i jeszcze więcej pracować. To czas, by zdobywać punkty – podkreślił w swoim stylu Nagamatsu, a piłkarzy z takim podejściem kochają kibice.
Japończyk lubi spędzać z nimi czas. Regularnie bierze udział w spotkaniach z fanami Ruchu, cierpliwie i z dużym uśmiechem pozuje do zdjęć i rozdaje autografy. Nawet jako rezerwowy stara się dawać wsparcie kolegom, którzy przebywają na boisku. Właśnie dlatego cały Chorzów to jemu tak mocno życzył gola.
