Czystego konta nie udało się zachować, ale pierwszy mecz Bartłomieja Gradeckiego w niebieskich barwach i tak należy ocenić pozytywnie. Po meczu z Odrą Opole nowego piłkarza pochwalił Waldemar Fornalik.
O szczęściu w nieszczęściu może mówić chorzowski Ruch. Z powodu urazów z kadry meczowej przed meczem w Opolu wypadło dwóch bramkarzy. To bardzo nietypowa sytuacja! Klub zdążył w idealnym momencie zakontraktować Bartłomieja Gradeckiego i ten pokazał się z dobrej strony. Do pełni szczęścia zabrakło jednej skutecznej interwencji.
– Mieszają się odczucia pozytywne z negatywnymi. Nie był to idealny debiut, bo o takim moglibyśmy mówić, gdybyśmy zagrali na zero i wygrali. Nie można mieć wszystkiego, nie od razu Rzym zbudowano, ale musimy wygrywać takie mecze – podkreślił Gradecki po końcowym gwizdku arbitra.
Bramkarz przytomnie interweniował w wielu sytuacjach. Natomiast w 52. minucie dał się zaskoczyć. Mateusz Spychała oddał uderzenie sprzed pola karnego. Czy można mieć zatem do 25-latka pretensje o to, że nie zdołał lepiej interweniować?
– Można, jak najbardziej. Zostałem ściągnięty przez Ruch z myślą, bym pomógł, bym ratował drużynę z wszelakich opresji – mówił Gradecki w rozmowie z klubowymi mediami. – To była sytuacja, w której początkowo nie widziałem piłki, ale strzał nie był na tyle mocny, by go nie obronić, kiedy już ta piłka pojawiła się na linii mojego wzroku. Źle obliczyłem odbicie po koźle i czysto nie trafiłem w nią ręką.
Gradecki? Oceniam jego debiut bardzo dobrze. Ktoś może się przyczepić do straconej bramki, ale tam chyba był delikatny rykoszet. Mógł być zaskoczony. Po takiej przerwie wszedł i wyglądał, jak byłby w normalnym cyklu bronienia
komplementował Waldemar Fornalik, szkoleniowiec Ruchu.
Faktem jest, że przed wyjazdem do Opola ostatni oficjalny mecz Gradecki rozegrał… 1 czerwca i był to finał baraży o PKO Ekstraklasę, w którym Wisła Płock pokonała Miedź Legnica. Sukces zamienił się w koszmar, bo piłkarz odszedł z płockiej ekipy i… przez kilka miesięcy nie mógł znaleźć pracodawcy.
– To długa i przykra dla mnie historia. Można winić wiele osób, ale nie ma się co rozczulać. To już przeszłość – skwitował Bartłomiej Gradecki, który teraz czeka już na pierwszy mecz w barwach Ruchu na Superauto.pl Stadionie Śląskim. – Dostałem sporo wiadomości, niektórzy przyznawali, że zazdroszczą mi perspektywy tylu meczów i gry na Śląskim. Bardzo się cieszę. Teraz trzeba robić wszystko, by dobrze się w nich zaprezentować i z czterech najbliższych wywieźć na Cichą 12 punktów – dodał.
Pytanie, czy Gradecki utrzyma miejsce między słupkami? Waldemar Fornalik na konferencji prasowej w Opolu ze spokojem odpowiedział, że hierarchią wśród bramkarzy będzie się martwił, gdy do zdrowia wrócą Jakub Bielecki i Jakub Szymański.
