Ousman Saw czy Patrick Hellebrand – o tych piłkarzach Górnika eksperci mówią ostatnio najczęściej. Swoją pracę w obronie po cichu i rzetelnie wykonuje z kolei Kryspin Szcześniak, który u każdego trenera musi się mocno natrudzić, aby wywalczyć miejsce w jedenastce.
Pierwszy raz w podstawowym składzie Szcześniak wyszedł w tym sezonie w 5. kolejce. Wcześniej wchodził na ogony. – Jeśli zanalizujemy kilka sezonów wstecz, to właściwie każde rozgrywki tak zaczynałem. Już się do tego przyzwyczaiłem, że muszę walczyć o swoje. Jest OK – wzruszył ramionami w rozmowie z Dziennikiem Sport. I rzeczywiście, choćby rok temu Jan Urban postawił na niego od pierwszej minuty dopiero w 8. kolejce. Potem jednak grał już regularnie do końca sezonu!
Michał Gasparik potrzebował chwili, aby znaleźć miejsce dla Szcześniaka. Na środku mocną pozycję mają Rafał Janicki i Josema. – Nie jest dla mnie problemem, że występuję na prawej obronie. Cieszę się, że gram i że mogę pomagać drużynie. Nie jest to dla mnie żadna ujma. Jasne, generalnie moja pozycja to środkowa obrona, ale jak jest potrzeba chwili, żeby przejść na bok. Nie jest to dla mnie żaden kłopot – zapewnia Kryspin, który pochodzi z Gorzowa Wielkopolskiego.
Klimatem Zabrza przesiąkł już na tyle, że nie tak dawno założył nawet opaskę kapitańską! – To było w spotkaniu z rezerwami Legi w drugiej połowie, kiedy z boiska zszedł Rafał Janicki. To zaszczyt i bardzo się cieszę, że przez 45 minut mogłem nosić tę opaskę na ramieniu. To dla mnie duża rzecz, choć oczywiście znam swoje miejsce w szeregu. Przede mną kilku zawodników, którzy są w zespole dłużej niż ja. Tak do tego podchodzę – dodał skromnie.
