Mało który zagraniczny zawodnik potrafił tak mocno zapisać się w historii śląskiego klubu, jak robi to dziś Erik Janża. Słoweniec rozegrał już 200. oficjalny mecz w barwach Górnika. To znacznie lepszy wynik niż choćby Jacka Wiśniewskiego!
Janża do Zabrza trafił w 2019 roku. Po okresie gry w ojczyźnie miał za sobą krótkie pobyty na Cyprze czy w Czechach i w Chorwacji. Szukał miejsca, w którym zapuści korzenie i znalazł je w Zabrzu. Szybko stał się kluczowym zawodnikiem. Po dwóch sezonach nie było jednak pewne czy zostanie. Klub z Roosevelta miał swoje problemy. – Nie wiem, co będzie. Kocham Górnika, ale mam rodzinę i muszę myśleć też o niej. Jeśli klub nie zaproponuje nowej umowy, będę musiał odejść – mówił wówczas Janża.
Piłkarza do pozostania w Zabrzu przekonał Marcin Brosz. – Erik to zawodnik, który łączy doświadczenie z ogromną pasją. Wnosi spokój na boisku i energię w szatni. Dla młodych jest wzorem pracy – chwalił ówczesny trener zabrzan, dziś pracujący w Niecieczy. Do nowego sezonu Janża przystępował z nowym szkoleniowcem, którym został Jan Urban.
– Janża to człowiek z temperamentem. Czasami musi się uspokoić, ale wolę mieć takiego zawodnika niż kogoś, kto gra bez pasji. On zawsze chce wygrać – podkreślał obecny selekcjoner reprezentacji Polski. Bywało, że obaj panowie mieli inne zdanie w danym temacie. – Zdarzało się, że się spieraliśmy. Ale on wie, że ja go szanuję. Każdy trener chce mieć takich ludzi, czyli z charakterem, którzy nie boją się mówić, co myślą – dodawał Urban.
Słoweniec szybko zyskał również w oczach Lukasa Podolskiego. – Janża to wojownik. Lubię z nim grać, bo zawsze daje z siebie 100%. Nie kalkuluje. Zawsze pierwszy do walki – komplementował kolegę, a Erik nie pozostał dłużny. – Lukas to wielki piłkarz, ale przede wszystkim normalny gość. Uczy nas, że trzeba pracować, a nie tylko mówić. Kiedy widzisz, że on walczy na treningu jak młody chłopak, to nie masz wymówki – wskazywał Janża.

Latem 2023 roku drogi obu piłkarzy mogły się jednak rozejść. Janża dostał oferty z innych klubów. Mówiło się chociażby o cypryjskim Pafos. – Miałem propozycje, ale Górnik to coś więcej niż klub. Tu mam rodzinę, tu mam kibiców. Czasem pieniądze to nie wszystko – wzruszył ramionami i zyskał totalną miłość trybun w Zabrzu.
Postawa 32-latka tym bardziej zaskakuje, że w Górniku sukcesów nie osiągnął, bo zabrzanie w ostatnich latach najwyżej kończyli sezon na 6. miejscu w PKO Ekstraklasie. Tak naprawdę dopiero teraz Janża doczekał się zespołu, który ma potencjał, by osiągnąć coś naprawdę dużego. On sam dokłada swoje cegiełki. Zdobył już dwa gole na wyjazdach i zaliczył asystę.
Jak każdy, miał też słabsze momenty. Zabrakło mu sił w akcji, w której Cracovia zdobyła gola na 1:1. Z kolei ostatnio w Kielcach zaryzykował wślizgiem w polu karnym. – Karny? Nie wiem, jaki „faul” był z mojej strony. Podwinąłem nogi, żeby nie dotknąć rywala. Nie poczułem nic, nie poczułem, żebym go dotknął. Szymon Marciniak ocenił to inaczej, nic nie zrobię… Jasne, to głupota z mojej strony, bo straciłem piłkę i chciałem ratować sytuację, ale powtarzam: absolutnie nie poczułem, żebym dotknął przeciwnika – zapierał się Erik, cytowany przez Dziennik Sport.
Górnik ostatecznie i tak doprowadził rzutem na taśmę do remisu w Kielcach. Pewnie dlatego, że ma w szatni właśnie takich wojowników jak Janża.