Utrzymać pierwsze miejsce w tabeli – taki cel na sobotni mecz w Kielcach mają piłkarze Górnika. Zabrzanie po 11. kolejkach otwierają ligową stawkę. Mają na koncie 22 „oczka”, za siedem wygranych spotkań, jeden remis i trzy mecze przegrane. Mają punkt więcej od Jagiellonii Białystok. Na fotel lidera Trójkolorowi wskoczyli w połowie września i chociaż tabelą cały czas nie można się jeszcze zbyt mocno sugerować – głównie ze względu na mecze zaległe – to jednak Górnik na pierwszym miejscu dłużej niż tydzień, to w ostatnich latach widok zupełnie niecodzienny.
W Zabrzu spoglądając na ligową tabelę muszą zdawać sobie sprawę, że w pewien sposób cały czas może ona zakłamywać rzeczywistość. Spotkanie do rozegrania ma bowiem Jagiellonia, która – w przypadku zwycięstwa w zaległym meczu z Motorem Lublin – może wyprzedzić w tabeli Górnik. „Jaga” mecz z Motorem jednak dopiero zagra i dzisiaj to Górnik jest na czele ligowej stawki, w pełni na to zasługując. Dla porównania, rok temu o tej porze zespół z Zabrza zajmował trzynaste miejsce i musiał spoglądać na drużyny znajdujące się w strefie spadkowej. W pierwszych jedenastu meczach zgromadził zaledwie dwanaście punktów.
Nie znaczy to jednak, że pierwsze miejsce w tabeli, to dla kibiców Górnika (zwłaszcza tych trochę starszych) zupełnie nowa sytuacja. Wcześniej brakowało jednak zabrzanom ciągłości i regularności – gdy już w końcu Górnicy awansowali na pierwsze miejsce, rywale szybko ich dystansowali. W tym sezonie Górnik w czołówce PKO BP Ekstraklasy plasuje się właściwie od pierwszej kolejki, ale liderem stawki został po 9. kolejce, czyli w połowie września.
Trójkolorowi – chociaż może wydawać się to zaskakujące – w XXI wieku kilkukrotnie byli już liderem właśnie po 11. serii spotkań. Ten najnowszy przykład to sezon 2017/2018, gdy trenerem Górnika był Marcin Brosz. Wtedy, w analogicznym momencie rozgrywek, zabrzanie mieli punkt więcej od Lecha Poznań. W tamtym okresie byli liderem dwie kolejki, ale potem jeszcze na pierwsze miejsce powracali. Ostatecznie zakończyli rozgrywki ligowe na miejscu czwartym. Trzeba jednak pamiętać, że wtedy „dowieźć” wynik z rundy jesiennej do końca sezonu było zdecydowanie trudniej – liga była bowiem jeszcze podzielona na grupę mistrzowską oraz grupę spadkową i rozgrywano dodatkowe mecze. Z obecnej kadry Górnika tamte czasy może pamiętać przede wszystkim bramkarz Tomasz Loska. W sztabie trenerskim jest także Szymon Matuszek, jeden z liderów ówczesnej drużyny.

Foto Marcin Bulanda / PressFocus
Wcześniej Górnik był liderem po 11. kolejkach w sezonie 2014/2015. Zabrzański zespół miał wtedy punkt więcej od Legii, Śląska i Jagiellonii Białystok. Zespół trenowany wówczas przez Józefa Danowskiego był największą rewelacją rozgrywek, chociaż ostatecznie Trójkolorowi zakończyli zmagania na miejscu siódmym. To był zresztą bardzo dobry czas dla zabrzan, bo rok wcześniej Górnicy, trenowani początkowo jeszcze przez Adama Nawałkę, po 11. kolejkach byli wiceliderem, a rozgrywki zakończyli na miejscu szóstym.
Obecna seria może być zatem najdłuższą w najnowszej historii zabrzan. I nawet jeżeli Górnicy nie mogą czuć się jeszcze pełnoprawnym liderem – na ten moment nie wiadomo nawet kiedy „Jaga” zagra w Lublinie – nic nie zmienia faktu, że w Zabrzu z otwarcia sezonu mogą być wszyscy bardzo zadowoleni. A w Kielcach może tylko zostać to potwierdzone.