Michał Siara, członek zarządu Górnika, został zapytany o to, co najmocniej go zaskoczyło po przyjściu na Roosevelta. Wskazał na kwestię biletową i brak mody na kupowanie karnetów.
– Pierwszy raz spotkałem się z sytuacją, że ludzie chcąc wejść na mecz z Legią kontaktowali się z nami przez znajomego sponsora, przez miasto czy do nas bezpośrednio, że chcieliby bilet. Mówisz im, że da się to zrobić, a bilet kosztuje tyle i tyle, a oni… nie chcą tego zapłacić. Pada wtedy na przykład odpowiedź: „A nie, to ja spróbuję inaczej”. To nie jest tak, że tych ludzi nie stać na bilet. Czy to bilet zwykły, czy VIP. To są często osoby którym się powodzi, mają własne firmy. Niemniej praktykowane wcześniej rozdawnictwo biletów przyzwyczaiło ich do tego, że oni nie płacą – wskazał Michał Siara w rozmowie z Roosevelta81.
Dodał, że błąd popełniono już w momencie oddawania nowego obiektu do użytku w 2017 roku, bo nikt wówczas nie myślał o sprzedaży karnetów.
– Kiedy podkreślałem, że mam parcie na ich sprzedaż, wiele osób mówiło mi, że w Zabrzu nie ma kultury bycia karnetowiczem. Ok, ale jak nie ma, to trzeba ją stworzyć. Jeżeli będziemy szli do przodu, rozwijali klub sportowo i marketingowo, to dostępność biletów będzie w coraz większym stopniu ograniczona, bo będzie więcej chętnych niż miejsc. Posiadacz karnetu się tym nie martwi, a do tego ma szereg innych korzyści, takich jak szybsze wejście na stadion, wcześniejszy dostęp do informacji czy zniżki w sklepie kibica – dodał Siara.
Przypomnijmy, że Górnik w ubiegłym sezonie sprzedał 3886 karnetów. Dla porównania Ruch Chorzów – mimo gry w Betclic I lidze – mógł się pochwalić 6400 abonamentami, za które zapłacili jego kibice.