Otwarty niespełna rok temu stadion miejski w Katowicach doczekał się meczu kadry. Młodzieżowa reprezentacja Polski pokonała przy Nowej Bukowej 2:0 Czarnogórę, a z meczu mogą być zadowoleni nie tylko nasi kadrowicze, ale również sami organizatorzy.
Dzisiaj może się to wydawać już mało prawdopodobne, ale druga najważniejsza reprezentacja Polski na przełomie XX i XXI wieku grywała nawet w Świętochłowicach (na Skałce) oraz na wysłużonym – nawet jak na tamte czasy – stadionie Ruchu Chorzów, przy ulicy Cichej. – Dzisiaj cieszymy się, że mamy takie obiekty o wysokim standardzie międzynarodowym, że właściwie w regionie możemy wybierać spośród kilku. Stadion w Katowicach to bardzo dobry obiekt – przyznają oficjele z Polskiego Związku Piłki Nożnej.
Sam mecz zgromadził na trybunach niespełna 5 tysięcy kibiców. – Jesteśmy z Mikołowa, jesteśmy całą grupą z klubu. Byliśmy również wczoraj na meczu pierwszej reprezentacji – mówiła przed stadionem grupa kilkunastu adeptów piłki nożnej pod opieką dwóch – trzech nauczycieli. Takich grupek było zdecydowanie więcej i to właśnie najmłodsi starali się najgłośniej dopingować biało-czerwonych.
Z pewnością grono kibiców może byłoby jeszcze większe, gdyby fani już wcześniej wiedzieli, że na trybunach katowickiego obiektu pojawi się Robert Lewandowski. Nasza największa gwiazda przez długie momenty obserwowała spotkanie młodzieżówki w towarzystwie Kuby Błaszczykowskiego oraz kilku byłych i obecnych reprezentantów Polski. – To zawsze miłe, gdy Robert pojawia się na spotkaniu naszej drużyny – mówili kadrowicze.
Wśród obecnych kadrowiczów młodzieżówki większość ma już doświadczenie i ogrywa się na boiskach ekstraklasy. Tym, który w Katowicach mógł się jednak czuć najpewniej był niewątpliwie Mateusz Kowalczyk, który na co dzień reprezentuje barwy GieKSy, a którego z trybun obserwował trener Rafał Górak. – Dla mnie każdy występ w reprezentacji narodowej to wielka sprawa. Cieszę się, że mogłem zagrać od pierwszej minuty, chyba nie było tak źle – uśmiechał się skromnie po meczu defensywny pomocnik, który na boisku przebywał 90. minut. Również dwa pierwsze mecze reprezentacji młodzieżowej, we wrześniu, rozpoczynał w wyjściowym składzie.
Śląskich akcentów w meczu z Czarnogórą było jednak zdecydowanie więcej. Miejsce w bramce polskiej reprezentacji zajął Marcel Łubik, który zastąpił kontuzjowanego Sławomira Abramowicza. – Dwa dni przed meczem dowiedziałem się, że zagram – przyznawał. W defensywie z kolei pewniakiem w zespole trenera Jerzego Brzęczka wydaje się być Igor Drapiński z Piasta Gliwice. A jeszcze jest Tomasz Pieńko pozyskany tego lata przez Raków Częstochowa, czy przede wszystkim osoba samego trenera Jerzego Brzęczka.

– Muszę zmykać szybko do szatni, tylko złożę trzy autografy na koszulkach. Ty masz żółtą koszulkę, w barwach GieKSy, to Tobie dam – również Antoni Kozubal, nawet podczas rozdawania pomeczowych autografów, nie zapominał o swojej katowickiej przeszłości, gdy pomagał katowiczanom w walce o awans do ekstraklasy. – Ja natomiast mam nazwisko, wiem o tym, które wiele znaczy w Zabrzu, ale to tylko zbieżność – uśmiechał się Miłosz Matysik, były gracz Jagiellonii Białystok, dzisiaj Aris. – Pamiętam, że widziałem obrazek pana Waldemara właśnie na stadionie w Zabrzu, w galerii sław. Może kiedyś doczekam się podobnego w Białymstoku – puszczał oczko reprezentacyjny defensor.
Przed meczem nie brakowało obaw o stan murawy katowickiego stadionu. W związku z tym w tygodniu poprzedzającym to spotkanie na Nowej Bukowej nie trenowała nawet pierwsza reprezentacja, właśnie ze względu na mecz młodzieżówki. – Na szczęście warunki były dobre, murawa nie stwarzała problemów. Pod tym względem było wszystko ok – mówili po spotkaniu kadrowicze, z których najbardziej oblegani byli Tomasz Pieńko oraz Antoni Kozubal. – To był dobry mecz w naszym wykonaniu, ale na pewno są jeszcze elementy do poprawy – dodawali zgodnie obaj, którzy mimo że dość mocno przemoczeni, to wyglądali na zadowolonych. – Swoją robotę wykonaliśmy.
– W pierwszej połowie, prowadząc 2:0, nie zamknęliśmy tego meczu. Druga połowa, praktycznie do 80. minuty, to było słabe spotkanie w naszym wykonaniu. Dużo niedokładności, kilka dobrych interwencji w wykonaniu defensorów oraz Marcela Łubika. Jest to bardzo dobry materiał do analizy, dla dalszego naszego rozwoju. Podchodzimy z dużą pokorą do tych wyników, bo tak się terminarz ułożył, że każdy kolejny nasz przeciwnik w tej grupie jest jeszcze silniejszy – podsumował zwycięstwo w Katowicach trener Jerzy Brzęczek. We wtorek biało-czerwoni zagrają na wyjeździe ze Szwecją. – Naszym celem jest walka o zwycięstwo w tym meczu – dodał na konferencji selekcjoner naszej młodzieżówki.