Prawdziwe meczycho zobaczyli kibice na Arenie Zabrze! Górnik bez kompleksów i jak po swoje wyszedł przeciwko Legii Warszawa. Nie pozostawił złudzeń, że jest dziś zespołem o klasę lepszym niż goście.
W porównaniu z ostatnimi meczami trener Michal Gasparik dokonał jednej zmiany w wyjściowej jedenastce Górnika. Za Matusa Kmeta na boisko od początku wybiegł Maksym Chłań, który dał się we znaki… rezerwom Legii Warszawa w meczu 1. rundy STS Pucharu Polski.
Postawienie na Ukraińca był w wykonaniu słowackiego szkoleniowca strzałem w „10”. To bowiem skrzydłowy zabrzan otworzył wynik meczu ze stołeczną drużyną. Po głębokim dośrodkowaniu Ousmane Sow’a z prawego skrzydła piłka trafiła do nabiegającego na dalszy słupek Chłania, który z najbliższej odległości – po słupku – wepchnął piłkę do bramki. Trafienie to było ukoronowaniem dobrego początku w wykonaniu Górnika oraz efektem błędu Kacpra Tobiasza, który powinien w tej sytuacji zachować się lepiej.
Konto bramkarza Legii obciąża też drugie trafienie dla gospodarzy. Sprzed linii pola karnego soczyście przymierzył Jarosław Kubicki, Tobiasz odbił piłkę przed siebie, biernie zachował się Arkadiusz Reca, zza pleców którego wybiegł Sow i silnym strzałem pod poprzeczkę podwyższył prowadzenie dla zabrzan.
Drużyna ze stolicy najlepszą okazję stworzyła sobie tuż przed przerwą. Po dograniu piłki z rzutu wolnego ze środka pola przez Juergena Elitima niepewnie interweniował Marcel Łubik, który zamiast piąstkować piłkę odbił ją siatkarską kiwką wprost pod nogi Radovana Pankova. Obrońca Legii uderzył na bramkę lobem, w locie piłkę trącił jeszcze Mileta Rajović, ale kapitalnie na linii bramkowej interweniował Kubicki, który wybił futbolówkę.
W drugiej połowie Górnik oddał pola rywalom, ale wydaje się, że gospodarze cały czas mieli mecz pod kontrolą. Jak tur z obrońcami warszawskiej drużyny walczył Sondre Liseth, który wykonywał tytaniczną pracę na połowie rywala. Bardzo dobrze w środku pola piłką operował Patrik Hellebrand do spółki z Kubickim. Znów nieco słabiej wyglądał Lukas Ambros, ale reprezentant czeskiej młodzieżówki także miał lepsze momenty.
Optyczną przewagę drużyna Edwarda Iordanescu osiągnęła w drugim kwadransie gry po przerwie. Wynikało to z faktu, że piłkarze Górnika cofnęli się i oddali pola do popisu rywalom. Legia – choć grała w znacznie silniejszym zestawieniu niż w ostatnim meczu Ligi Konferencji Europy – nie była jednak w stanie stworzyć klarownej sytuacji pod bramką Łubika.
Trzecie trafienie w tym meczu zaliczył za to Górnik. Z dobrej strony zaraz po wejściu na boisko pokazał się Kmet, który wszedł na boisko raptem kilkadziesiąt sekund wcześniej. Po zagraniu Lisetha Słowak przyjął piłkę w polu karnym i uderzył na bramkę, Tobiasz sparował futbolówkę na słupek, ale wobec dobitki Sow’a był już bezradny.
Niestety, w samej końcówce spotkania błąd popełnił Marcel Łubik i Legia zdobyła gola honorowego. To jedyna rysa na świetnym meczu w wykonaniu Górnika Zabrze, lidera PKO Ekstraklasy!
Nasz komentarz
Górnik dominował na boisku przez cały mecz! Niesamowita organizacja gry i chęć zdobywania goli sprawiła, że Legia nie miała wiele do gadania. Szkoda tylko, że nie udało się zachować czystego konta. Niemniej ten mecz pokazał, że w Zabrzu zrodziła się drużyna, którą stać na bardzo wiele w tym sezonie.
Co nam się podobało?
- Pazerność z jaką pobiegł po gola Ousman Saw. Arkadiusz Reca tylko stał i patrzył, jak skrzydłowy Górnika pakuje piłkę do siatki!
- Organizacja w środku boiska Górnika jest na najwyższym poziomie
- Świetna atmosfera na Arenie Zabrze. Mecz oglądało 26 501 kibicow obu druzyn
Co nam się nie podobało?
- Bramkarze dawali dziś pożywkę napastnikom. Tobiasz w większym lub mniejszym stopniu sprokurował dwie bramki dla Górnika, poważny błąd zaliczył też Łubik.
- Górnik znów stracił gola w samej końcówce spotkania i nie zdołał zachować czystego konta.
-
Skala 1-10