Od Jarosława Kubickiego rozpoczęło się strzelanie w Zabrzu przy okazji meczu Górnika z Widzewem Łódź. Pomocnik zabrzan strzelił niecodziennego gola, bo… brzuchem, w dodatku po katastrofalnej interwencji bramkarza gości.
14-krotni mistrzowie Polski otworzyli wynik meczu z łódzkim Widzewem w 15. minucie za sprawą dośrodkowania sprzed pola karnego. To miał już na rękach Veljko Ilić, ale wypuścił piłkę przed nabiegającego Jarosława Kubickiego, który do siatki trafił ostatecznie brzuchem.
– Znalazłem się w miejscu, w którym powinienem. Faktycznie niczego nie musiałem robić. Piłka odbiła się od mojego brzucha i w fajny sposób trafiła do bramki. Cieszę się z tego gola. Chciałem w ostatnim okresie zapracować na bramkę i to się udało – powiedział pomocnik Górnika Zabrze.
Ponad 22 tysiące widzów zgromadzonych na trybunach Areny Zabrze na emocje, poddenerwowanie, „zawał” czy koniec końców euforię nie mogło narzekać. Podopieczni trenera Michala Gasparika dwukrotnie wychodzili na prowadzenie, ale dopiero po strzeleniu trzeciej bramki udało im się utrzymać prowadzenie do końcowego gwizdka i nie dopuścić do jeszcze jednego wyrównania Widzewa.
– To rzeczywiście szalone spotkanie. Dla kibiców był to fajny mecz, towarzyszyło mu sporo emocji oraz wiele podbramkowych sytuacji i nawet nasza niezła gra. Kilkukrotnie stwarzaliśmy sobie niezłe okazje, tylko brakowało postawienia kropki nad „i”. W drugiej połowie po zdobyciu trzeciej bramki nie daliśmy sobie wydrzeć prowadzenia. Gdybyśmy podjęli lepsze decyzje w końcówce, moglibyśmy zdobyć czwartą bramkę w końcówce i kompletnie zamknąć spotkanie – wyjaśnił 30-latek.