Co ze wsparciem finansowym dla Ruchu?

Nieco w cieniu boiskowej rywalizacji w Chorzowie toczy się batalia o najbliższą przyszłość Ruchu. Niebiescy w ubiegłym tygodniu otrzymali finansowe wsparcie ze strony kibiców. Co ze wsparciem głównych akcjonariuszy?

Pewne problemy definitywnie miało rozwiązać Nadzwyczajne Walne Zgromadzenie Akcjonariuszy, które było zaplanowane na poniedziałkowe przedpołudnie. Nic z tego nie wyszło i problemy jakby się jeszcze nawarstwiły…

Co prawda w poniedziałkowe przedpołudnie wszyscy akcjonariusze przyjechali do Chorzowa, ale żaden punkt obrad nie został zrealizowany, żadna uchwała nie została podjęta. W planach była między innymi emisja nowych akcji – co miało doraźnie wpłynąć na sytuację finansową klubu z ulicy Cichej – oraz przeprowadzenie splitu, dzięki czemu zwiększa się liczba akcji, jednocześnie obniżając wartość pojedynczej akcji. Rośnie w ten sposób między innymi popyt na akcje.

Można się zastanawiać dlaczego poniedziałkowe NWZA właściwie zakończyło się fiaskiem? Na ten moment nie wiadomo, kiedy będzie kolejna okazja, by akcjonariusze się spotkali. Trwają zapewne nieoficjalne dyskusje i rozmowy, ale na podjęcie jakichkolwiek decyzji trzeba będzie jeszcze poczekać. Dlaczego jednak w poniedziałek sytuacja tak się potoczyła?

Prawnicy szukają furtki

Być może pewne rozwiązanie znajdziemy w pokoju twitterowym, który odbył się w sobotni wieczór. Wtedy to na pytania kibiców Ruchu odpowiadał prezes stowarzyszenia Wielki Ruch, Bartosz Horodecki, które w ubiegłym tygodniu udzieliło 220 tys. złotych pożyczki klubowi. Emisja nowych akcji, głównie dla miasta – która miała dokonać się w poniedziałek – wcale nie jest przesądzona, bo jakiekolwiek wsparcie z UM cały czas stoi pod znakiem zapytania.

– Trwa badanie możliwości, jaka forma będzie możliwa – mówił w sobotni wieczór Horodecki. Dzisiaj żadnej pewności nie ma. – Jak nie zostanie opracowany bezpieczny mechanizm przekazywania pieniędzy, to do klubu nie trafią żadne środki miejskie – słyszymy.

– Jeżeli wsparcie ze strony miasta się pojawi, będzie można mówić tylko o przejściowych kłopotach w klubie. Zakładamy pozytywny scenariusz – mówił Horodecki. – Może będzie trzeba – nie jest na to wcale zerowa szansa – radzić sobie jednak z zerowym wsparciem akcjonariuszy – mówił w sobotę rozmówca kibiców Ruchu. – Z miasta albo będą pieniądze, albo ich nie będzie w ogóle – dodawał odpowiadając na pytanie, czy ewentualnie Ruch dostanie „groszowe” środki.

Co z prywatnymi akcjonariuszami?

Sam split z kolei może być nie na rękę wszystkim prywatnym akcjonariuszom. Nie jest tajemnicą, że niektórzy chcieliby pozbyć się swoich udziałów, a w nowej sytuacji byłoby to zapewne jeszcze trudniejsze. – Część prywatnego akcjonariatu wyraża chęć sprzedaży. Pytanie, czy ktoś będzie chciał wejść. Nakłady będą duże – dodawał w sobotę rozmówca kibiców. Dzisiaj każdy chętny musi najpierw wyłożyć pieniądze na zakup akcji, a w drugiej kolejności na wsparcie klubu i drużyny. – Niektórzy akcjonariusze weszli i są od tylu lat; mam wrażenie, że będziemy z tymi akcjonariuszami żyć i umrzemy – odpowiedział Horodecki na pytanie, że akcjonariusz zawsze może akcje sprzedać.

– Ja mam nadzieję, że pewne obietnice prywatnych akcjonariuszy zostaną spełnione. Część tego wsparcia została już udzielona, część udziałowców ma problemy natury obiektywnej. W zeszłym sezonie umówione było wsparcie, chyba był to jedyny sezon, gdy wszystko było zaplanowane w kwestii wydatków i przychodów. Nie udało się jednak wrócić do ekstraklasy. Może za bardzo nastawiono się na awans, także pod względem konstrukcji finansowej – odpowiadał na pytania kibiców Horodecki, przypominając, że dwaj najwięksi prywatni akcjonariusze wspierają klub w miarę możliwości.

– Oni w jakiś sposób wspierają, mniej lub bardziej. To nie jest tak, że prywatni akcjonariusze nic nie dają, ale pewnie chcielibyśmy, by dawali więcej. Jeden z akcjonariuszy udzielił wsparcia na zatowarowanie klubu. Była to kwota siedmiocyfrowa. Była to pożyczka. Suma była duża, ale i duże z tego zyski.

Na razie klubowa kasa jest więc pusta. Zaległości wobec piłkarzy są jednak spłacane. Pożyczka z Wielkiego Ruchu „wyszła” w piątek, niektórzy piłkarze – jak słyszymy – mogli nawet nie poczuć zaległości, bo nie zdążyli jeszcze wystawić faktury klubowi. Co ciekawe, Ruch w obecnej sytuacji zwrócił się o pomoc nie tylko do stowarzyszenia Wielki Ruch. – Nie jesteśmy jedynym podmiotem. Klub zwrócił się do wielu partnerów, sponsorów o przesunięcia transz – mówił Horodecki o pożyczce, która ma być zwrócona lub też skonwertowana na akcje.

Piłkarze mają zaufanie

Na szczęście, zamieszanie w żaden sposób nie wpływa na drużynę. – Mamy zaufanie do prezesa, do całej ekipy. To pierwsza taka sytuacja odkąd jestem w Ruchu i nie ma z tym problemu – mówił po meczu z Chrobrym Głogów kapitan Ruchu, Szymon Szymański. A postawa Niebieskich w tym spotkaniu i walka do końca o kolejne bramki, była chyba najlepszą odpowiedzią na problemy.

Pytanie, co dalej? Prezes stowarzyszenia WR odpowiadając na pytanie odnośnie dofinansowania do zimowego obozu przyznał, że Ruch do drugiej rundy będzie przygotowywał się w kraju, być może wyłącznie na własnych obiektach. A to na pewno nie koniec zaciskania pasa. W samej kadrze nie należy spodziewać się szaleństw.

– Zimą w najgorszym scenariuszu, który obecnie nie jest najbardziej prawdopodobny, muszą być pewne cięcia. To jest moje zdanie – mówił prezes WR, dopytywany potwierdzając, że chodzi o zmiany w kadrze drużyny. – Jesienią zdobyć jak najwięcej punktów, a wiosną po cięciach, kwestia do utrzymania.

Ruch w najbliższym czasie będzie musiał sobie radzić bez wsparcia miasta i udziałowców, tak to przynajmniej na ten moment wygląda. – Wszyscy udziałowcy muszą dojść do porozumienia, bo dochodzimy do ściany. Ta bomba nam wybuchnie w rękach – słyszymy w samym klubie, który liczy przede wszystkim na miasto. Na szczęście, to nie jest tak, że wsparcie udziałowców to cały budżet Ruchu. Klub może liczyć na inne źródła, pomoc ze strony akcjonariuszy to na ten moment około 1/5 budżetu (w tym koszty wynajmu stadionu).

– Istnieje nawet szansa, żeby ten klub mógł się sam finansować, ale wtedy ambicje i oczekiwania musiałyby być trochę obniżone. Nawet nie trochę… – kto wie czy to ostatnie zdanie Horodeckiego nie brzmi jak wyrok.