Górnik Zabrze po ośmiu kolejkach Ekstraklasy jest wiceliderem tabeli. Przy Roosevelta w okienku transferowym dokonano licznych transferów. Sytuacja budżetowa 14-krotnego mistrza Polski nadal jest daleka od ideału.
W Zabrzu małymi krokami odbudowują swoją pozycję. Mowa niekoniecznie o walorze czysto sportowym, a stricte w funkcjonowaniu klubu. Górnik nadal boryka się z zadłużeniem, choć to systematycznie maleje.
– Jesteśmy klubem miejskim. Mamy swoje problemy. To nie tak, że Górnik Zabrze dziś jest zdrowym klubem i wszystko super fajnie funkcjonuje. Nadal myślimy, co będzie jutro i spoglądamy na budżet. Staramy się go planować racjonalnie, wydatki również są rozsądne. Sprzedajemy zawodników od lat, dostarczamy ich do innych ligi z tego żyjemy – powiedział w rozmowie z Przemysławem Langierem w „PROGRAMIE LIGOWYM” Łukasz Milik, dyrektor sportowy Górnika Zabrze.
Transferowy „sternik” co ciekawe, wspomniał o konkretnej wysokości dotacji z miasta. Górnik corocznie otrzymuje z ratusza jedynie 4 miliony złotych. Kwota ta jednak wysyłana jest do banku na pokrycie obligacji. Oznacza to w praktyce, że przy Roosevelta na zasadniczą działalność należy poszukiwać środków z innych sektorów.
Mało się o tym mówi, ale Górnik co roku otrzymuje dofinansowanie 4 mln złotych. Kwota ta trafia do klubu, a klub niezwłocznie oddaje ją do banku na spłatę obligacji. Tak naprawdę na bieżącą działalność z miasta dostajemy zero złotych. Musimy sami sobie wypracować budżet za sprawą sponsorów, kibiców, praw telewizyjnych i transferów
wyjaśnił Milik.