Ależ to był dobry mecz zespołu z Zabrza! Górnik w pełni zasłużenie wygrał i wskoczył na drugie miejsce w tabeli. Raków w pierwszych 45 minutach był w stanie oddać zaledwie jeden niecelny strzał.
Michal Gasparik już na Słowacji uchodził za specjalistę od przygotowania taktycznego swoich drużyn. 43-latek bez większych problemów przeniósł sobie znane metody na boiska PKO BP Ekstraklasy. Górnik bowiem w pierwszej połowie pod względem taktycznym totalnie zdominował drużynę gospodarzy. Raków długimi fragmentami nie potrafił znaleźć sposobu na świetnie zorganizowaną drużynę z Zabrza.
Element zaskoczenia udał się Górnikowi także w ofensywie. Nie minął bowiem kwadrans gry, a goście wyszli na prowadzenie. Piłkę spod własnej bramki ekspediował Marcel Łubik, pojedynek główkowy wygrał Jarosław Kubicki, który strącił futbolówkę idealnie pod nogi wychodzącego na czystą pozycję Ousmane’a Sow. Senegalczyk w sytuacji sam na sam z Kacprem Trelowskim zachował się jak rasowy napastnik i silnym strzałem w krótki róg otworzył wynik meczu.
Pięć minut później mogło być 2:0! Po zagraniu Patrika Hellebranda w dobrej sytuacji znalazł się Sondre Liseth, ale strzał Norwega z pola karnego został zblokowany przez defensorów Rakowa.
Raków przed przerwą odpowiedział tylko raz. Po dograniu Tudora z prawego skrzydła do strzału przewrotką złożył się Marko Bulat, ale posłał piłkę obok słupka. Był to pierwszy, choć niecelny strzał drużyny Marka Papszuna w tym meczu. Przewagę drużyny z Zabrza w pierwszej połowie najlepiej obrazuje statystyka oddanych strzałów, która wynosiła: 11-1 na korzyść Górnika.
Po zmianie stron do odrabiania strat wzięli się piłkarze Rakowa. Ivi Lopez nakręcał ataki. Jego groźny strzał obronił jednak Marcel Łubik, a w Imad Rondić w kilku innych sytuacjach nie zdołał wykorzystać dograć Iviego. Poczynania ofensywne gospodarzy ożywili zawodnicy, których na boisko posłał trener Papszun zaraz po przerwie – Rondić i Michael Ameyaw. Górnik przetrwał jednak nawałnicę.
Po okresie dominacji Rakowa swoją szansę na zdobycie drugiej bramki miał Górnik. Lewym skrzydłem z piłką popędził Roberto Massimo, który ściął w pole karne i oddał strzał z ostrego kąta, a z dużym trudem futbolówkę odbił Trelowski. W doliczonym czasie gry Massimo otrzymał jeszcze jedną szansę, lecz i jej nie zdołał wykorzystać.
Najwięcej nerwów kibice Górnika przeżyli w samej końcówce, kiedy sędziowie VAR analizowali, czy zagranie ręką Erika Janży kwalifikowało się na rzut karny. Gra została puszczona i Górnik mógł się cieszyć z wygranej!