Polonia Bytom pokonała przed własną publicznością w 8. kolejce I ligi Wieczystą Kraków 4:2. Dla bytomian to trzeci mecz bez porażki, a ogólnie czwarta wiktoria w sezonie. 2-krotni mistrzowie Polski, jak przyznał sam Konrad Andrzejczak (strzelec pierwszej bramki, który dołożył dwie asysty) – wyzbyli się już strachu i lepiej poznali ligę. Do tego rozwiązali worek z bramkami.
Gdyby w Bytomiu wybierano najlepszego zawodnika, najpewniej byłby pan pierwszym wyborem. W ofensywie wyczyniał cuda i współpracował przy każdym z goli. To jednak bardzo dobre spotkanie całego zespołu.
Konrad Andrzejczak (Polonia Bytom): – Na pewno cieszy forma indywidualna, ale zawsze na pierwszym miejscu są 3 punkty. Mam wrażenie, że funkcjonujemy coraz lepiej z meczu na mecz. Spotkanie z Ruchem Chorzów dodało nam wiatru w żagle. To pokazało nam, że przy takiej publiczności, takim stadionie i takiej drużynie można grać. W sobotę przyjechała kolejna klasowa drużyna. Nie boimy się nikogo, szczególnie u siebie. Jestem zadowolony z zespołu, również z samego siebie, ale najważniejsza jest pełna pula.
W 8. minucie w pole karne Wieczystej wszedł pan niczym w masło, nie przejmując się w ogóle rywalami. Nie byli pana w stanie zatrzymać.
– Nie ukrywam, że poświęcam temu czas i to trenuję z Wojtkiem Mrozem. Zostajemy po treningach i dużo trenujemy strzałów oraz „wjazdów”. Na pewno cieszy, że to procentuje w lidze.
Chyba mieliście świadomość, że obrona Wieczystej nie była szczelna i pewna, a także, że możecie poszukać przestrzeni czy sytuacji sam na sam?
– Szczerze powiedziawszy, nie spodziewałem się, że będzie aż tak dużo miejsca dla nas. Oddanie nam takiej przestrzeni wiąże się z tym, że my ją wykorzystamy. To było widać w tym meczu.
Było widać również niezadowolenie trenera Przemysława Cecherza, który w przerwie meczu ściągnął trzech zawodników z dużymi nazwiskami. To zobrazowało, jak dużą presję wywieraliście.
– Mam wrażenie, że w Wieczystej są same duże nazwiska (śmiech). Nieważne kto wejdzie na boisko, panuje tam duża jakość. Słyszeliśmy, że było u nich w szatni głośno. Cieszymy się faktu, że doprowadzamy do takiej sytuacji, że rywal przyjeżdża na nasz teren i w przerwie musi przeprowadzić trzy zmiany.
Łapiecie już odpowiedni rytm?
– Nawet osobiście z meczu na mecz odczuwam, że lepiej czuję się fizycznie. Mam wrażenie, że lepiej poznaliśmy ligę i nie towarzyszy nam swego rodzaju strach. Na początku towarzyszyła nam etykieta beniaminka i entuzjazm z tym związany. Po przegranym spotkaniu pojawiło się trochę strachu. Kiedy wróciliśmy do siebie, a także szczególnie na swój stadion – musimy być bardzo mocni. Tak jest.
Trybuny chyba również was dzisiaj poniosły?
– To, co kibice zrobili również tydzień temu i to, jaką grupą udali się do Chorzowa, wywołało niemałe wrażenie. O mecze u siebie się nie boję, bo wiem, że kibice zawsze zapełnią obiekt i będą nas nieść.
Co z pana perspektywy wydarzyło się przy bramce na 4:1? Był pan blisko swojego 3. trafienia w sezonie. Koniec końców skończyło się szczęśliwie, bo skutecznie dobił Kamil Wojtyra.
– Nie ukrywam, że miałem dużo czasu. Niepotrzebnie strzelałem z pierwszej piłki. Mogłem spokojnie przyjąć piłkę i zrobić wszystko. Cieszę się jednak, bo to asysta. Skończyłem mecz z bramką i dwoma kluczowymi podaniami. Jestem zadowolony, że Kamil strzelił kolejną bramkę, przez co każdy z ofensywnych zawodników dołożył coś od siebie.
Czy mecz z Pogonią był przełomowy? Przed nim mówiło się, od jak wielu minut nie możecie strzelić bramki. To właśnie wtedy rozwiązaliście worek z golami.
– Myślę, że tak. Cieszę się, że mecz z Pogonią graliśmy u siebie. Nasze boisko to dla nas duży atut. Kiedy ktoś przyjeżdża do Bytomia, wówczas musi mieć bardzo trudno. Robimy wszystko, żeby tak było. Zwłaszcza wiele sprowadza się do początku. W starciu z drużyną z Grodziska Mazowieckiego strzeliłem w 3. minucie, a tym razem w 8. Od razu nam się lepiej gra. Mamy takie założenie, by przed własną publicznością iść niezwłocznie wysokim pressingiem, odbierać piłkę i strzelać, żeby było nam później łatwiej.
Przerwa na reprezentację to dla was dobry obrót spraw, czy niekoniecznie, kiedy już się rozkręciliście?
– Na pewno będziemy mocniej trenować w trakcie przerwy na kadrę. Trzeba trochę podkręcić kurek (śmiech). To taki czas, że z pewnością będzie wolne, ale towarzyszyć mu będzie ciężka praca.