To był prawdziwy rollercoaster. Kibice Ruchu byli pewnie przekonani, że ich drużyna przegra ze Stalą po bezbarwnym meczu, a tymczasem w samej końcówce Niebiescy zdobyli dwa gole i doprowadzili do stanu 2:2!
– Musimy pracować nad tym, aby grać dobrze dłużej niż 15 minut w meczu – mówił Waldemar Fornalik już po swoim ponownym debiucie jako trener Ruchu. Na razie Niebieskich stać wciąż tylko na około 20-30 minut dobrej gry, o czym przekonała potyczka w Mielcu, gdzie zaczęli nieźle.
Tomasz Bała w pierwszych 20 minutach miał dwie okazje. Najpierw strzelał niecelnie głową, a potem spróbował przewrotką zaskoczyć bramkarza i trafił w poprzeczkę. Pech nie opuszcza środkowego napastnika chorzowian, który wciąż czeka na pierwszą bramkę w nowych barwach.
Potem nagle Ruch zapomniał jak grać. Pozwalał Stali na serię dośrodkowań i zostawiał ogromne puste strefy między linią obrony i pomocy. Mielczanie uderzali więc z dystansu i w końcu Jošt Pišek trafił do siatki. Gdyby Mario Losada był lepiej dysponowany, to też wpisałby się na listę strzelców.
Waldemar Fornalik reagował zmianami. Denis Ventura był dużo aktywniejszy i lepszy niż Mateusz Szwoch. Ruch nabrał więcej kontroli w środku boiska, lecz nadal niewiele potrafił zdziałać w ataku. Mało produktywni byli na skrzydłach Piotr Ceglarz i Patryk Szwedzik. Potrzebne były kolejne zmiany.
Sporo ożywienia wniósł Marko Kolar, nowy napastnik Ruchu. Po dograniu Szymona Szymańskiego ładnie się złożył, lecz spudłował. Jego zagranie niemal skopiował niedługo potem Aleksander Komor. Stal skupiła się na defensywie i wyprowadzaniu kontr. Po jednej z nich gola zdobył Kamil Odolak. Wydawało się, że jest po meczu…
Ruchowi brakuje wiary w to, że jest w stanie odmienić wynik meczu
komentował Tomasz Łapiński, ekspert TVP Sport.
I wtedy przyszedł nagły zryw! Chorzowianie wywalczyli rzut wolny w okolicach środka boiska. Jakub Bielecki dobrze dośrodkował piłkę, zgranie i Kolar z bliska zdobył gola, który tchnął wiarę w zespół. Kilka minut później Szymon Karasiński zrehabilitował się za wcześniejszy błąd. To on wszedł z ławki i nie upilnował Odolaka przy golu na 0:2. Za to w doliczonym czasie gry posłał bombę z dystansu i doprowadzić do remisu.
Kolejny remis przed meczem pewnie nikogo by w Chorzowie nie satysfakcjonował. Jednak wywalczenie tego wyniku w samej końcówce może pozytywnie wpłynąć na morale podczas reprezentacyjnej przerwy. Będzie w tym czasie nad czym pracować, bo gra Niebieskich wciąż pozostawia wiele do życzenia.