GKS Katowice odniósł drugie zwycięstwo w sezonie, pokonując Radomiaka Radom 3:2. Ślązacy do samego końca najedli się olbrzymich nerwów, a mogli ich uniknąć. Niewykorzystana setka w kontrataku dwóch na jednego nieomal się nie zemściła. Zespół trenera Góraka uratował spalony radomian i analiza VAR.
W wyjściowej jedenastce trener Górak zdecydował się na aż cztery zmiany względem meczu z Górnikiem. Katowiczanie rozpoczęli spotkanie na własnych warunkach, przede wszystkim skupiali się na dalszych zagraniach. Zwłaszcza na lewej flance aktywny był Borja Galan. Ekipa z Mazowsza zasadniczo od 10. minuty nie była w stanie opuścić swojej połowy. Goście przechwycili piłkę na swojej połowie i przeprowadzili rajd środkiem boiska. Nieco do lewej strony, na której był Elves Blalde zgrał Vasco Lopes. Pierwszy z nich na wymiar pod górną siatkę uderzył i pokonał Dawida Kudłę (1:0). Od momentu objęcia prowadzenia to przyjezdni przejęli inicjatywę, powolnie rozgrywali akcje na połowie GKS-u.
Powrót przyniosło dalsze zagranie katowiczan na prawą flankę. Ono pociągnęło za sobą serię rzutów rożnych. Bramka dla miejscowych unosiła się w powietrzu, ci raz po raz główkowali na bramkę Radomiaka, ale „wpaść” nie chciało. Przy kolejnej próbie wrzucił na dalszy słupek do Akradiusza Jędrycha piłkę Bartosz Nowak. Pierwszy z nich z bliskiej odległości skutecznie główkował, dając remis (1:1). Jak się okazało na przestrzeni kolejnych akcji – był to dopiero wstęp do kapitalnego widowiska.
Gospodarze umiejętnie i sprytnie wywalczali na sobie faule. Jeden z nich przyniósł niejako bezpośrednią korzyść, bo w 38. minucie z rzutu wolnego bezpośrednio pokonał Majchrowicza Nowak. Z okolic 27. metra posłał piłkę pod okienko na pierwszy słupek, co zaskoczyło golkipera radomian. Odpowiedź podopiecznych trenera Joao Henriquesa była dynamiczna i natychmiastowa. Dwie minuty później Rafał Wolski wykorzystał odbite uderzenie swoich kompanów w polu karnym i posłał uderzenie po przekątnej na dalszy słupek, centymetrów zabrakło Kudle do posiadania piłki na ręce.
Wejście w drugą odsłonę nie przyniosło zbyt wielu konkretów. Obie drużyny co prawda oddawały strzały w szesnastce, jednak albo brakowało precyzji, albo też obrońcy (zwłaszcza Radomiaka) wyśmienicie uprzedzali przeciwników. Tempo gry nie było specjalnie wysokie, śmiało można było usnąć. Ponownie grę ożywiło pojedyncze zagranie miejscowych na skrzydło – tym razem prawe. Dośrodkowanie z prawej strony w pole karne zapoczątkowało walkę w powietrzu. Krótko uwolniona piłka powędrowała na przedpole do Marcina Wasielewskiego, a ten niezwłocznie huknął z woleja i dał prowadzenie GieKSie na 18 minut przed końcem.
Mecz nabrał oczywiście emocji, a radomianie oglądali żółtą kartkę za żółtą kartką. Jak to z reguły bywa przy tego typu rezultatach, miejscowi nabawili się ogromu nerwów, a „setki” w kontrataku dwóch na jednego nie wykorzystał Adrian Błąd. Kilka minut otrzymali w końcówce m.in. Maciej Rosołek czy Marten Kuusk. Radomianie w 87. minucie trafili na wagę remisu, a konkretnie sprzed 5. metra Abdoul Tapsoba po przekątnej, na dalszy słupek. Wydawało się, że niewykorzystana okazja się zemściła, jednak sędzia Tomasz Kwiatkowski wskazał na analizę VAR, a ta wykazała spalonego. Radomiak szturmował bramkę w doliczonym czasie gry, ale nie zdołał sforsować obrony z Katowic.
Plusy
- Narzucenie radomianom tempa i swoich warunków
- Szybka reakcja na straconą bramkę
- Gra skrzydłami
- Uderzenia z dystansu, stałe fragmenty gry
Minusy
- Mało kreowania środkiem boiska
- Nieszczelna obrona GKS-u
- Niewykorzystany kontratak 2 na 1