GKS Tychy zremisował po raz drugi z rzędu. Tym razem przed własną publicznością prowadzili do 90. minuty z Górnikiem Łęczna 2:1, by finalnie zremisować. Kończyli mecz w dziesiątkę.
Ekspresowo otworzyli spotkanie tyszanie, którzy już w 5. minucie za sprawą krótkiego podania Olivera Stefanssona do Marcela Błachewicza prowadzili 1:0. Ten oddał strzał na krótszy słupek z 7. metra. Gospodarze nie tylko kontrolowali przebieg gry, ale też dążyli po umocnienie wygrywania. Wysoki pressing GKS-u przynosił wymierne rezultaty.
Nie minęło jednak zbyt wiele, a Górnik zaczął przejmować inicjatywę. Wszystko zaczęło się od udanego wyjścia spod pressingu. Upodobali sobie zwłaszcza lewą stronę łęcznianie. Wprowadzali piłkę do gry kilkukrotnie z rzutu rożnego, jednak to w 21. piłce zagranie na lewą stronę do nieupilnowanego Fryderyka Janaszka przyniosło efekt w postaci wyrównania. Ten w polu karnym zwiódł Kasjana Lipkowskiego, a strzał okazał się czystą formalnością (1:1).
Po straconej bramce podopieczni trenera Skowronka poszli do przodu. Co najmniej dwukrotnie dochodzili do stuprocentowych okazji strzeleckich, kilkukrotnie wprowadzali piłkę do gry z narożnika boiska. Nie brakowało zmiennych faz gry, ale wydawało się, że I część zakończy się remisem. W doliczonym czasie gry miejscowi zdecydowali się na krótkie rozegranie. Z dystansu uderzał Jakub Tecław. O ile pierwszy strzał został wyblokowany, o tyle drugi z okolic 30. metra dał GKS-owi prowadzenie.
Ślązacy kontynuowali bycie aktywnymi po wznowieniu rywalizacji. Kapitalne dośrodkowanie posyłali do swoich snajperów z lewej flanki, ale za każdym razem czegoś brakowało przy wykończeniach. Niezmiennie atakowali poprzez skrzydła zawodnicy GKS-u, znacznie częściej operowali piłką, nie brakowało momentów, kiedy dziesiątką przebywali na połowie Górnika. W 60. minucie mogło dojść do remisu, ale na spalonym znajdował się Branislav Spacil.
Tyszanie mieli świadomość, że mecz nie jest zamknięty i ciągle poszukiwali jeszcze jednej bramki. Dobrze zgrywał z prawej strony Damian Kądzior, ale brakowało nieco szczęścia tyszanom, jednocześnie dobrą obronę prezentowali przyjezdni. Jeszcze w 84. minucie mógł podwyższyć chociażby Makysmilian Stangret, który przez moment „kręcił” w polu karnym, ale oddał uderzenie lewą nogą w sam środek bramki.
Ostatnie minuty były nerwówką dla gospodarzy za sprawą czerwonej kartki w 88. minucie dla Stefanssona. Do sytuacji strzeleckiej doszli goście, ale przytomni byli tyszanie. Dwie minuty później tablica wskazała już na remis po bramce Davida Ogagi z 14. metra dzięki podkręconemu strzałowi.
Tyszanie ponownie zaprezentowali konkretne oblicze swojej ofensywy. Mimo wyrównania przez łęcznian, prowadzili w doliczonym czasie I części meczu, próbując innego rozwiązania, aniżeli nieustanne wprowadzanie piłki do gry skrzydłami. Ponowienie uderzenia z dystansu przez Jakuba Tecława, ale też kolejne celne strzały z dystansu jedynie potwierdzają kroczenie filozofią obraną przez trener Skowronka. Na nowego bohatera wyrastał Stefansson, który przykrył swoją asystę czerwonym kartonikiem, osłabieniem drużyny i wypuszczonym kompletem punktów.
Plusy
- Gra w wysokim pressingu
- Gol Tecława z dystansu
- Coraz lepsze rozumienie się formacji ofensywnej
Minusy
- Momenty nerwówki i chaosu w defensywie
- Czerwona kartka Olivera Stefanssona i wypuszczone zwycięstwo