GKS Tychy rzutem na taśmę wytracił zwycięstwo w meczu z Górnikiem Łęczna. Trójkolorowi w 90. minucie stracili bramkę na wagę triumfu. Czego zabrakło Ślązakom, którzy kontrolowali zasadniczo całą II połowę?
Tyszanie po bramce Jakuba Tecława w doliczonym czasie I połowy po raz drugi w meczu objęli prowadzenie. Stoper GKS-u zdecydował się na oddanie strzału z dystansu – najpierw na niedaleko zza pola karnego, a następnie na poprawę z 30. metra.
-Nie tylko Tecław, ale też kilku innych zawodników, jak chociażby Szpakowski posyłali strzały z dystansu. To nie tak, że uruchomiliśmy to nagle. Nasi piłkarze mają duże uprzywilejowanie do strzałów z odległości. Nie myślę tylko o środkowych obrońcach, którzy są usytuowani głębiej czy ósemkach – mówił Śląskiemu Sportowi na konferencji pomeczowej Artur Skowronek, trener GKS-u Tychy.
Tyszanie mieli świadomość, że rezultat 2:1 wcale nie przesądza jeszcze o komplecie punktów i dlatego też poszukiwali jeszcze jednego trafienia. Unoszący się z minuty na minutę w powietrzu zapach zwycięstwa skomplikował gospodarzom Oliver Stefansson. W 87. minucie otrzymał czerwoną kartkę.
Brakuje nam dojrzałości w takich momentów i konkretów, żeby zabijać mecz. To również brak cwaniactwa, kiedy prowadzimy 2:1 w 88-89. minucie i zarządzania meczem. To pokłosie niedojrzałości i zgrywania się młodych piłkarzy
przyznał Artur Skowronek, trener GKS.
– Górnik również ma swoje cele. Źle rozpoczął sezon i dawno nie wygrał. Wiedzieliśmy, że będą bardzo zmotywowani i zjednoczeni, żeby wreszcie wygrać. Chcieliśmy więcej iskry, mieliśmy jej sporo. Natomiast mamy bardzo młodą drużynę, być może jesteśmy najmłodszą w I lidze, a na pewno na drugim miejscu, jeśli rywalizujemy w tej kwestii ze Stalą Rzeszów – dodał szkoleniowiec GKS.