Jak wykorzystywać sytuacje bramkowe? Ekipa z Zabrza na starcie sezonu miewała z tym problemy. Dziś w Szczecinie Górnik pokazał, jak strzelać gole. Inna sprawa, że miał sporo szczęścia w starciu z Pogonią.
Zabrzanie w pierwszej połowie najpierw skutecznie pozbawiali rywali atutów w ofensywie i szukali szczęścia pod bramką Valentina Cojocaru. Potem zaczęli tracić koncentrację i popełniać błędy, lecz sprzyjało im szczęście. Jego furę zawodnicy Górnika mieli w końcowych minutach drugiego kwadransa gry. Najpierw Pogń trafiła w słupek po strzale Musy Jurawy. Dosłownie kilkadziesiąt sekund później futbolówka zatrzymała się na poprzecze zabrzańskiej bramki po próbie Linusa Walqvista.
Prawdziwym bohaterem gości został Rafał Janicki, który tylko w sobie znany sposób z linii bramkowej wybił piłkę zmierzającą do siatki po strzale głową Mariano Huży. Wysiłek kolegi z linii defensywnej mógł zaprzepaścić Marcel Łubik, który przy próbie piąstkowania piłki po dośrodkowaniu z rzutu rożnego trafił w twarz Fredrika Ulvestada. Ku ogólnemu zdziwieniu jednak sędziowie VAR nie dopatrzyli się rzutu karnego…
Do szatni piłkarze obu drużyn schodzili przy bezbramkowym remisie i z tego rezultatu większą satysfakcję odczuwać mogli zabrzanie. Po zmianie stron trener Gasparik oddelegował na plac gry Ousmane Sow’a w miejsce bezproduktywnego w pierwszej części gry Massimo Ambrosio. Senegalczyk już przy pierwszych kontaktach z piłką pokazał, że będzie wartością dodaną.
Zaprezentował kilka niezłych akcji i rozruszał niemrawe szyki defensywne Górnika. To szybko znalazło odzwierciedlenie na tablicy wyników. Była to w wykonaniu Trójkolorowych prawdziwa kanonada. Zdobyli trzy bramki w 10 minut.
Najpierw, w 59. minucie gry Sondre Liseth – który w niedzielny wieczór zagrał w linii ataku – świetnie odnalazł się w polu karnym Pogoni i strzałem przy słupku wyprowadził zabrzan na prowadzenie. Siedem minut później Erik Janża po raz drugi w tym sezonie popisał się centrostrzałem. Poprzedni dał Górnikowi zwycięstwo w Gliwicach, dziś podwyższył prowadzenie śląskiej ekipy w Szczecinie.
Zaledwie trzy minuty później Taofeek Ismaheel świetnym podaniem uruchomił Sow’a, który urwał się Leo Borgesowi, minął wychodzącego z bramki Cojocaru i strzałem do pustej bramki dołożył trzecie trafienie dla drużyny trenera Gasparika. Nokaut? To chyba mało powiedziane…
Górnik mógł do szatni schodzić przy stanie 0:4 i nie miałby powodów do narzekania. W drugiej części gry karta totalnie się odwróciła i to, co futbol odebrał zabrzanom – przez gigantyczną nieskuteczność – w meczu z Termaliką, oddał z nawiązką w starciu z Portowcami.
Jeden komentarz
Przestańcie pisać dyrymały.
Górnik, wygrał na wyjeździe 3 do neca!