Ekipa z Gliwic rozegrała dobry mecz i zremisowała w Lublinie. Piast poprawił grę w defensywie. Do braku szczęścia zabrakło błysku w ataku. Nadal nie zdobył gola w tym sezonie PKO Ekstraklasy!
17 strzałów na bramkę Motoru oddali goście. Wyróżniał się Leandro Sanca. To on głową oddał najgroźniejsze dwa strzały. Najpierw dobrze interweniował bramkarz z Lublina, a w drugiej połowie zabrakło precyzji. Tej umiejętności wcelowania się w światło bramki nadal nie ma też German Barkovskiy, który próbował choćby uderzenia z dystansu. Z kolei Erik Jirka był zupełnie niewidoczny i drużyna nie miała z niego pociechy.
Widząc poczynania kolegów z ofensywny, sprawy w swoje ręce próbowali więc wziąć bardziej doświadczeni piłkarze jak Michał Chrapek czy Grzegorz Tomasiewicz. Ten drugi wszedł z ławki, ładnie ograł w środku boiska Kacpra Karaska i piłkarz Motoru ratował się faulem, który sędzia ocenił na czerwień.
– Zasłużona czerwona kartka. Karasek to chłopak z potencjałem, szkoda, że zaliczył taki debiut – mówił po końcowym gwizdku Tomasiewicz. My z kolei żałujemy, że Piast grając w przewadze jednego zawodnika nie zdołał mocniej nacisnąć na Motor. Ewidentnie brakowało dobrej dziewiątki w polu karnym i kreatywnego pomocnika w środku boiska.
Jeśli szukac pozytywów, to na pewno warto pochwalić grę defensywną piłkarzy Maksa Moldera. Motor nie stworzył sobie właściwie żadnej stuprocentowej okazji. Karol Czubak nie poradził sobie z obrońcami z Gliwic i z… wysoką temperaturą. – Chciałoby się powiedzieć klasykiem, że sobota, 14:45, warunki nie sprzyjają grze w piłkę – uśmiechał się w przerwie Jakub Łabojko.
Ostatecznie skończyło się bez bramek i Piast zdobył pierwszy punkt w tym sezonie. – Czas wygrać jakiś mecz i strzelić w końcu bramkę – skwitował na koniec Grzegorz Tomasiewicz.