Na taki mecz czekali kibice na Nowej Bukowej! GieKSa strzeliła cztery gole Arce Gdynia i zainkasowała komplet punktów. Rafał Górak okazał się lepszy od swojego ucznia ucznia, czyli Dawida Szwargi.
Względem ostatniego starcia z Legią Warszawa doszło do jednej zmiany w składzie. Trener Rafał Górak zamiast Macieja Rosołka desygnował do gry Adama Zrel’aka, dla którego to pierwsza „podstawa” w tym sezonie. GieKSa rozpoczęła spotkanie bardzo aktywnie i to ona strzeliła w tym meczu bramkę jako pierwsza. Po wrzucie z autu dwukrotnie głowami zgrywali futbolówkę w szesnastce gdynianie, po czym Marcin Wasielewski zagrał płasko na 4. metr do Arkadiusza Jędrycha, a ten wpakował piłkę pod samą górną siatkę (1:0). Gospodarze byli bardzo aktywni i często zamykali Arkę w okolicach jej pola karnego. Miejscowi jeszcze dwukrotnie dochodzili do konkretnych sytuacji w polu karnym przeciwnika. Podopieczni trenera Rafała Góraka wielokrotnie wprowadzali piłkę do gry z narożnika boiska.
Historia napisała się w 32. minucie, kiedy to GKS ponownie strzelił bramkę na niedługo po rzucie z autu obok pola karnego. Adam Zrel’ak rozgrywający swoje drugie spotkanie w sezonie, z czego dopiero pierwsze od początku kapitalnie się obrócił na narożniku 5. metra z piłką i również oddał strzał pod górną siatkę (2:0). Nie zwlekał ze zmianami Dawid Szwarga, który w 39. minucie wprowadził Hide Vitalucciego oraz Edu Espiau. Drugi z nich w 42. minucie uderzył z 6. metra głową na wagę kontaktu po dośrodkowaniu Dawida Abramowicza sprzed pola karnego (2:1), co zwiastowało tylko ciekawą drugą część. Po objęciu dwubramkowego prowadzenia gospodarze cofnęli się i to ekipa z Trójmiasta zaczęła dyktować warunki z pojedynczymi jedynie przebłyskami Ślązaków.
Na drugą odsłonę GieKSa zamiast z Alanem Czerwińskim wyszła z Lukasem Klemenzem. Mecz można było porównać do szachów, bo w 49. minucie to właśnie obrońca strzelił bramkę na 3:1. Najpierw GKS wznawiał rzutem z autu, po czym dośrodkowywał sprzed szesnastki, a na linii bramkowej Arki doszło do zakotłowania. Gdynianie kilkukrotnie wyciągali piłkę z bramki, ale nie uchronili się przed dobitką 29-latka. Ten podwyższył jeszcze na 4:1 w 60. minucie po dograniu Bartosza Nowaka z rzutu wolnego, trącąc piłkę głową na drugi słupek z 6. metra.
Chęcią przejęcia inicjatywy wykazywali się goście. Często utrzymywali się przy piłce, ale nie przekładało się na to na większe konkrety. Katowiczanie zachowali kontrolę, mimo kilkukrotnego angażowania Dawida Kudły wynik nie uległ zmianie.