Trzęsienie ziemi w Chorzowie! Niebiescy postanowili nie czekać na przerwę reprezentacyjną. Analizujemy, dlaczego Dawid Szulczek rozwiązał dziś kontrakt z Ruchem.
- Dobrze naprawiał tylko cudze błędy
Trzeba oddać trenerowi Szulczkowi, że rok temu znakomicie zdiagnozował problemy, które nękały zespół. Przyszedł, ściągnął Mo Mezghraniego, zmienił ustawienie i zespół zaczął funkcjonować jak sprawnie naoliwiona maszyna. Błyszczeli zawodnicy doświadczeni, jak również młodzi jak Bartłomiej Barański. Problem pojawił się, kiedy Dawid Szulczek miał naprawiać własne błędy.
- Brak stabilizacji, ciągłe zmiany w składzie i ustawieniu
Ruch zimą został wzmocniony, a jednak grał wiosną fatalnie. Powód? Dawid Szulczek zaczął majstrować w maszynie, która dobrze działała. Zmienił ustawienie na trójkę obrońców. Na skrzydle wystawiał Somę Novothnego czy Barańskiego. Uparł się na Jakuba Adkonisa. Zepsuta została hierarchia i atmosfera. Wydaje się, że część szatni na początku roku straciła zaufanie do młodego trenera. Stąd na przykład Miłosz Kozak zgłosił chęć odejścia.
- Mówił jedno, robił drugie
Latem w Chorzowie mówili, że wnioski zostały wyciągnięte. Drużyna miała grać czwórką w obronie, pod to ściągano piłkarzy. Każdy miał być wystawiany na swojej pozycji. Tymczasem start nowego sezonu pokazał, że Szulczek znów chce wracać do zmian ustawienia (mecz z Łęczną) i przesuwać piłkarzy na różne pozycje. Fakt, były kontuzje, ale logika niektórych roszad dla wszystkich była niezrozumiała.
- Stracił poparcie trybun
Brak konsekwencji, a w pewnym momencie rundy wiosennej również buta i syndrom oblężonej twierdzy sprawił, że od Szulczka odwrócili się kibice. Fakt, że na konferencji prasowej nie chciał odpowiadać na pytania z internetu, został fatalnie odebrany. Potem trener ze Świętochłowic próbował trend odmienić, lecz zabrakło wyników i doszło do tego, że kibice domagali się zwolnienia faceta, który był jednym z nich.