GKS Katowice odniósł najwyższą porażkę w sezonie. Katowiczanie w Łodzi przegrali z Widzewem 0:3. Jedną bramkę dla gospodarzy strzelił były zawodnik GieKSy, Sebastian Bergier. Obrazu rozpaczy dowiodły jednak ostatnie minuty meczu.
Ostatnie dwie zmiany Marcela Wędrychowskiego przyniosły dla niego pozytywny skutek. Pomocnik znalazł się w pierwszej jedenastce. To jednak nie była jedyna zmiana trenera Rafała Góraka względem dwóch poprzednich pojedynków. Poza Adrianem Błądem nie wybiegł w „podstawie” też Kacper Łukasiak, a Konrad Gruszkowski.
Pierwsze dwadzieścia minut należało do katowiczan. Ci zaskakiwali gospodarzy swoją aktywnością i przebywaniem na ich połowie. GieKSa sprawiała wrażenie co najmniej dobrze zorganizowanej. Całkowity obraz pierwszej połowy odmieniła jednak bramka Sebastiana Bergiera, który został obsłużony dośrodkowaniem co do centymetra. Po strzelonym golu przez swojego byłego napastnika goście ostygli, a zespół z Łodzi kontrolował przebieg zmagań.
Nie tylko w pierwszej, ale i drugiej połowie wielką pracę na korzyść Widzewa wykonywał Juljan Shehu, który asystował przecież przy pierwszej bramce. Już po powrocie na murawę mógł być strzelcem gola, ale sędzia oznajmił, że przed oddaniem uderzenia pomógł sobie ręką. GieKSa nie miała odpowiedzi na stabilną grę miejscowych. Brakowało jej przede wszystkim skuteczności, bo kiedy podaniem na pozycji obsługiwany był już Maciej Rosołek, to zdecydowanie przestrzelał. Coraz bardziej w powietrzu unosił się wynik 1:0.
To jednak w końcówce Widzew obnażył wszystkie słabości Ślązaków. Najpierw w 87. minucie trafienie samobójcze zanotował Mateusz Kowalczyk, a 3 minuty później na listę strzelców wpisał się Fran Alvarez. GieKSa została wypunktowana, a w centralnej części Polski mogła przegrać jeszcze wyżej. Dawid Kudła kilkukrotnie na przestrzeni całego meczu ratował swój zespół. Po trzech meczach GKS posiada tylko punkt i wiedzę, że brakuje mu jakości.