GKS Katowice po raz pierwszy zapunktował. Katowiczanie wrócili ze stanu 0:2 w meczu z Zagłębiem Lubin i zremisowali. Ślązacy najpewniej nie wzięliby się w garść, gdyby nie energiczna przemowa Rafała Góraka w szatni.
GieKSa dość ospale przystąpiła do meczu z Zagłębiem Lubin. Wystarczył kwadrans, by Miedziowi wyszli na prowadzenie. Katowiczanie dość nieśmiało atakowali w okresie pierwszych 45 minut. Mimo że sytuacji nie brakowało, to wystarczyło ostatnie 5 minut pierwszej części, by lubinianie umocnili się na prowadzeniu.
Po wyjściu na drugą odsłonę mogliśmy ujrzeć zdecydowanie podrażnionych katowiczan. Spodziewać się można było zatem, że w szatni najpewniej musiało dojść do energetycznych piętnastu minut. – W przerwie wydarzyło się bardzo dużo rzeczy. Powiedzieliśmy sobie dużo rzeczy w szatni – mówił po meczu Alan Czerwiński, obrońca GieKSy, który jeszcze w jednej z ostatnich akcji uchronił GKS od porażki za sprawą wyciągnięcia piłki z bramki.
Wiadomo, to też takie trochę nasze Vegas. Na pewno nie latały bidony i tablice. Wszyscy zgodnie mówiliśmy, że nie możemy zostawić meczu
odpowiedział Śląskiemu Sportowi na konferencji pomeczowej Rafał Górak, trener GKS-u Katowice.
– GieKSa nie ma prawa zareagować w taki sposób. Zdając sobie sprawę, że przegrywaliśmy 0:2, nie chciałem, żeby drużyna wyszła na łeb na szyję huraganowa i bez kręgosłupa taktycznego. Chciałem, żeby zawodnicy wszystko robili z jeszcze większą pasją i siłą, bo to się opłaci. Wiedzieliśmy, że pierwsza bramka będzie dla nas ważna i szybko ją zdobyliśmy. Później byliśmy blisko zdobycia bramki szybciej. Reakcja sztabu i zawodników w szatni była na najwyższym poziomie w momencie przegrywania u siebie 0:2 – dodał.
Katowiczanie zapisali do ligowej tabeli pierwszy punkt. Teraz czeka ich pierwszy wyjazdowy mecz. W sobotę, 2 sierpnia o 17:30 GKS zagra z Widzewem Łódź.