Trwa proces prywatyzacji Górnika Zabrze. Na placu boju jest tylko spółka Lukasa Podolskiego. Sam piłkarz powiedział, że nie obyło się bez momentów zwątpienia już wcześniej.
Był moment zwątpienia
Przypomnijmy, że w ubiegłym tygodniu Zabrze otworzyło ofertę od LP Holding GmbH – spółki należącej do Lukasa Podolskiego. To zresztą jedyna propozycja zakupu klubu po tym, jak z przetargu wycofał się ZARYS-Tabapol. Kto wie, czy klub już teraz nie byłby w rękach prywatnego podmiotu, gdyby nie odwołanie dotychczasowej prezydent. Do momentu, w którym aktualnie znajduje się mistrz świata w kontekście przejęcia Górnika, wiodła niezwykle wyboista droga. Jak podkreślił – nie obyło się bez momentów zwątpienia.
– Miałem moment zwątpienia. Ile idzie się prosić? Nie chcę niczego zabrać, tylko pomóc. Jeśli pomoc nie jest potrzebna, to mam inne zajęcia w życiu. Mam rodzinę i swoje inne biznesy, które się kręcą. Mam swoje prywatne życie. Górnika można wspierać w inny sposób. Jeśli nie jako właściciel, to na razie jestem zawodnikiem. Jeśli nie będę już graczem, to mogę wspierać klub jako sponsor czy kibic. Być może zajmę w klubie jakąś funkcję – trenera, dyrektora sportowego czy prezesa. Są różne możliwości. Dlatego był też taki okres i czas, że pytałem się siebie, po co te wszystkie spotkania z ludźmi, którzy nie znają się na piłce i tylko rozgrywają polityczne gierki? Z panią Rupniewską wszystko szło w dobrym kierunku. Przyszło referendum i prywatyzacja zaczęła się trochę na nowo. Zobaczymy, jak to wyjdzie – powiedział w rozmowie z Goal.pl Lukas Podolski.
Górnik polityczną zabawką?
Polsko-niemiecki piłkarz podsumował także czteroletni okres, od kiedy pojawił się w Zabrzu. Podkreślił, że klub jest wciągany do sporu politycznego i stanowi jego przedmiot.
Zabrze jest tak dziwnym miastem dla mnie, że będzie już trzeci prezydent w ciągu czterech lat, odkąd tu jestem. Zawsze były te same rozmowy. Nie podoba mi się, że Górnik jest wciągany do polityki. Na koniec to zawsze piłka nożna. Od kiedy jestem w Zabrzu, nowi ludzie, którzy są w zarządzie – pan Gabryś, Michał Siara, Daria Wollenberg z marketingu, Łukasz Milik, jak i dużo innych – to oni pracowali dla dobra miasta. To ono jest właścicielem, a na koniec nie wspierało klubu
wyjaśnił 40-latek.
Dodał także, że 14-krotny mistrz Polski, który obecnie wychodzi na prostą, atmosfera wokół niego znacznie się poprawia, a także zagadnienie zadłużenia małymi krokami odchodzi do historii, mógł być znacznie w innym położeniu, gdyby nie obecne grono osób w strukturach.
– To nie jest tak, jak w Katowicach albo Gliwicach, że miasto nagle spłaciło długi w jakikolwiek sposób, żeby klub mógł funkcjonować. To dzięki nam Górnik może spokojnie bytować, a transfery i sponsorzy to nasza zasługa. Gdyby nie dołączenie Włodarczyka, Jokoty, Ennaliego czy teraz Sarapaty, to nie wiem, gdzie Górnik by był. Nasz zespół bądź ja jeździłem po całej Polsce, żeby spotkać się z ludźmi, żeby wspierali klub. Oczywiście – otrzymaliśmy za to zapłatę. To praca ludzi z zarządu, ale dzięki temu Górnik jest tu, gdzie jest. Nie wyobrażam sobie jednak, czy gdyby nie te wydarzenia, to miasto byłoby w stanie utrzymać Górnika – podsumował Lukas Podolski.