Spółka Marka Koźmińskiego jest jednym z dwóch podmiotów, które przystąpiły do przetargu, by kupić Zagłębie Sosnowiec. Jak zapamiętaliśmy okres prezesury biznesmena i byłego piłkarza w Zabrzu?
Kiedy w 2003 roku Marek Koźmiński – były reprezentant Polski i uczestnik mundialu we Francji – przejmował kontrolę nad Górnikiem, wśród kibiców panowało poczucie, że nadchodzi nowa era. Klub znajdował się w kryzysie, a pojawienie się właściciela z międzynarodowym doświadczeniem i kontaktami w zachodniej Europie dawało nadzieję na stabilizację i sportowy rozwój.
Początek był symboliczny: Koźmiński przyjechał na pierwszą konferencję luksusową limuzyną, zapowiadając współpracę z włoskimi klubami, napływ nowych piłkarzy i „profesjonalizację” Górnika. Jego ojciec Zbigniew był prezesem Górnika.
W praktyce klub pod wodzą Koźmińskiego stał się swoistym poligonem doświadczalnym. Do Zabrza sprowadzono wielu zagranicznych zawodników – głównie z Włoch – takich jak Makriev, Stojkov, Rambo czy Nogawa. Choć Górnik utrzymywał się w ekstraklasie, zajmując kolejno 7. i 11. miejsce, to styl gry i organizacja klubu nie budziły zaufania ani entuzjazmu.
Z czasem relacje z kibicami zaczęły się pogarszać. Coraz większe wątpliwości budziły też kwestie własnościowe – choć oficjalnie Koźmiński deklarował, że kontroluje większość akcji, dokumenty wskazywały, że realną siłę sprawczą posiadała spółka Polind oraz miasto Zabrze.
Kulminacja nastąpiła w 2005 roku, kiedy Marek Koźmiński wycofał się z Górnika, przekazując udziały miastu. Zrezygnował z dalszego angażowania się w klub, koncentrując się na karierze deweloperskiej i działalności biznesowej.
To ciekawe doświadczenie, które dało mi dużo do myślenia. Uważam, że dzięki temu mogę spokojnie dyskutować o piłce zawodowej. Byłem w środku, więc trochę na ten temat wiem. Sportowo mój Górnik radził sobie przyzwoicie, pod względem finansowym podobnie. Przez trzy lata byliśmy na plusie. Klub pozostawiłem w rękach miasta w bardzo przyzwoitej sytuacji. Było dla mnie jednak za wcześnie. Po drugie – wtedy nie było mnie na to stać
mówił potem Marek Koźmiński portalowi Weszło.
Dziś tamten okres wspominany jest z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony Koźmiński przywiózł do Zabrza oddech „wielkiego świata” i dał nadzieję na modernizację. Z drugiej – zabrakło transparentności, konsekwencji i sportowych sukcesów.