Były prezydent Chorzowa doszedł do władzy pustymi obietnicami, które kierował do kibiców Ruchu. Stadionu nie zbudował. Wybory przegrał. A teraz m.in. z powodu Ruchu został zatrzymany przez CBŚP.
Na celowniku śledczych znalazła się między innymi pożyczka, udzielona klubowi z Cichej. Łączne straty zostały wycenione przez prokuraturę na ponad 20 mln złotych. Jako pierwsza informację o zatrzymaniu Andrzeja K. przekazała Gazeta Wyborcza. Potwierdził ją prokurator Aleksander Duda, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Katowicach. Na razie Andrzej K. nie usłyszał żadnych zarzutów.
O co chodzi? Andrzej K. zgodził się w 2016 roku na udzielenie fatalnie zarządzanemu Ruchowi pożyczki na kwotę 18 mln zł. Tą kwestią śledczy interesowali się już w 2021 roku. Teraz pod lupę wzięli również umowę na promocję miasta, którą od 2019 roku (po wygranym przetargu) realizował Ruch Chorzów. Zupełnie inny wątek to kupno za 2,8 mln zł w 2018 r. byłego ratusza w Hajdukach.
Chichot losu polega na tym, że Chorzów pod rządami Andrzeja K. wspierał Ruch oszczędnie, w porównaniu do takich miast jak Wrocław czy Zabrze. Kotala mówił 4 lata temu, że od 2015 roku na wykup udziałów miasto przeznaczyło 14 mln zł, a na promocje przez sport 10 mln zł. To nie pozwoliło, aby samorząd został większościowym udziałowcem, jak jest w przypadku Górnika, GieKSy czy Śląska.
Dla porównania, Wrocław od 2015 roku wydał na Śląsk kwotę… 170 mln złotych! GieKSa tylko na 2025 rok z miasta otrzyma prawie 20 mln złotych! Cały szkopuł w tym, że oba podane kluby są spółkami miejskimi, więc i przekazywanie środków jest uregulowane i dozwolone.

Ruch jest spółką prywatną, w której miasto ma pakiet mniejszościowy udziałów. A to sprawia, że śledczy są znacznie bardziej wyczuleni. W dodatku umowa pożyczki z 2016 roku była precedensem w skali kraju i była przez opinię publiczną źle oceniana od samego początku. Z kolei omawiany przetarg na promocję miasta był przeprowadzany w szalonym tempie, co jak widać wzbudziło podejrzenia CBŚP.
Podsumowując. Historia Andrzeja K. ma swego rodzaju morał. Polityk, który doszedł do władzy, bo dużo obiecywał, a niewiele zrobił, teraz jest na politycznym marginesie z powodu swojej polityki. Kibice Ruchu już na demonstracji w 2012 roku ostrzegali, że prezydenta czeka kara, jeśli się nie zmieni.