Górnik Zabrze jak dotąd jest jednym z najaktywniejszych klubów w okienku transferowym. Łukasz Milik, dyrektor sportowy 14-krotnego mistrza Polski opowiedział o kulisach tak szybkich oraz intensywnych ruchów.
Wyścigów nie ma
Zabrzanie są niezwykle aktywni w okienku transferowym, które de facto zaczyna się dopiero rozkręcać. Do Górnika trafił już nie tylko nowy trener, ale także szereg nowych graczy. Skompletowanie kadry na miesiąc przed startem ligi w postaci dołączenia dziesięciu graczy to pokłosie pierwszych ruchów jeszcze w styczniu. – Pracujemy na siebie, nie patrzymy na innych. Trzeba patrzeć na siebie i na nasz klub. Staramy się wyciągać błędy z wcześniejszych lat i okienek. Wiemy, że dobrych zawodników na rynku jest coraz mniej, a jeśli są, to stają się jeszcze drożsi. Kiedy dochodzi do licytacji pomiędzy 2-3 klubami, stawki są podbijane. Niekiedy w kwietniu czy w maju da się zapłacić za danego gracza dużo mniej w porównaniu z czerwcem. Udało nam się płynnie przejść przez okienko, które rozpoczęło się dla nas w środku stycznia, kiedy podpisaliśmy pierwszy kontrakt z Wiktorem Nowakiem – powiedział w rozmowie z Goal.pl Łukasz Milik, dyrektor sportowy Górnika Zabrze.
Czego można spodziewać się po Górniku w kontynuacji okienka?
Dziesięć ruchów przychodzących w Górniku Zabrze samo w sobie jest zwiastunem, że najpewniej trudno będzie o kolejne transfery do klubu. W najbliższym okresie jak zaznacza sam 38-latek – spodziewać się można znacznie większej liczby transferów wychodzących. Tłumaczy także, że 14-krotny mistrz Polski stanowi aktualnie dobrą trampolinę dla zawodników. Z uwagi na budowanie pozycji nie zatrzymuje piłkarzy – oczywiście pod warunkiem satysfakcjonujących ofert. – Wiemy, jak Górnik funkcjonował od lat i jakie miał problemy. Chcieliśmy stabilizacji. Dlatego okienko było takie szybkie, żeby szybko ustabilizować skład, a rywalizacja była jeszcze większa. Wiemy, że drzwi są otwarte w dwie strony. Jeżeli trafi się ciekawa oferta za naszego zawodnika i on będzie chciał odejść – dojdzie do transferu. Pokazujemy, że nie blokujemy graczy. Budujemy swój wizerunek do agentów i zawodników, że Górnik to fajna trampolina do dalszego wyjazdu, rozwoju i zarabiania większych pieniędzy. Zawodnicy, przychodząc do Górnika wiedzą, że to nie bilet w jedną, a dwie strony. Jeżeli będzie konkretna oferta, a klub będzie z niej zadowolony i ją zaakceptuje, to piłkarz może odejść. Okienko zaczyna się dopiero teraz i wszystko tak naprawdę jest możliwe. Mogą być transfery zarówno przychodzące, jak i wychodzące. Zapowiadam jednak, że teraz będzie więcej wychodzących niż przychodzących – wyjaśnił dyrektor sportowy.
Skąd pieniądze na obiecującą kadrę?
Zabrzańscy kibice są pełni optymizmu przed nowymi rozgrywkami z uwagi na ogłoszone nazwiska. Przypomnijmy, że w ostatni wtorek czerwca Górnik zawarł umowę z tureckimi liniami lotniczymi na dwa lata. Budżet na dokonane wzmocnienia został zabezpieczony jednak wcześniej. Jak przekonuje Milik, klubu nie stać jeszcze na przekupywanie graczy. Mimo dobrze rokującej kadry w Zabrzu chcą 'rozeznać teren’ jeszcze bardziej i dopiero wraz z początkiem sezonu postawić wewnętrznie konkretne cele. – Budżet był budowany od dłuższego czasu. Wiemy, na co możemy sobie pozwolić. Większość transferów była bezgotówkowa. Na pozycji staramy się mieć jednego zawodnika droższego, a drugiego tańszego. Udało się zbilansować budżet. Mamy swój pewny limit, w którym musimy się zmieścić i tego się trzymamy. Wszystko jest w normie. Sprzedajemy też zawodników, dlatego finanse są trochę lepsze. To nie tak, że od razu będziemy grać o europejskie puchary. Stąpamy twardo po ziemi. Dla nas najważniejszy jest pierwszy mecz z Lechią Gdańsk i później kolejne, by, żyć z meczu na mecz. Oczywiście chcemy wygrać i mieć jak najwięcej zwycięstw dla naszych kibiców. Nie wiem, czy to od razu uda się zbudować, chociaż bardzo tego chcemy. Liczymy na stabilność drużyny – mówił sternik pionu sportowego.
To nie są duże kwoty za zawodników, jak się wydaje. Czasami trzeba z pomysłem i sprytem przechwycić piłkarza, a nie do końca pieniędzmi, jak niektórzy myślą, że przekupujemy graczy. Tak nie jest i nie będzie w Górniku. Na pewno nie robimy kominów płacowych. Wiemy, że nie jesteśmy na ten moment gotowi na to, by dawać wysokie płace i robić sobie w przyszłości problemy
zaznaczył Łukasz Milik.
Sarapata rekordem transferowym
Łukasz Milik zapewnił także, że sprzedaż Dominika Sarapaty do FC Kopenhaga to rekord transferowy zabrzańskiego Górnika. Przypomnijmy, że 17-letni pomocnik do klubu ze stolicy Danii sprzedany został za około 4 miliony euro. Taki obrót spraw to istny strzał w dziesiątkę dla 14-krotnego mistrza Polski, który systematycznie otrząsa się z zadłużenia. Jak wyjaśnił dyrektor sportowy, sama kwestia sprzedaży Sarapaty trwała miesiąc, a rozpoczęła się jeszcze w trakcie ostatniej kolejki Ekstraklasy (24 maja Górnicy rywalizowali z Koroną Kielce). Co ciekawe, na niedługo po 'daniu słowa’ przez klub z Zabrza po zawodnika zgłosić się miały kluby z Holandii czy Grecji, gdzie upatrywać można było kolejnego podbicia kwoty. Niemniej, honor wziął górę. – Musimy sprzedawać. Nasz budżet jest tak skonstruowany, że zawsze musi wpłynąć jakaś kwota z transferu wychodzącego. Chcąc nie chcąc, żeby nie było później problemów finansowych, co roku, jak zawsze jakiś zawodnik z Górnika musi odejść. Mam nadzieję, że niedługo nadejdzie takie okienko, w którym powiem, że nikogo nie sprzedajemy. Byłaby to stabilizacja i pokazanie, że klub naprawdę finansowo dobrze stoi. Czasami tak dobre oferty trafiają się raz na kilka lat. Nie ukrywamy, że dziś to nasz rekord transferowy, który udało się pobić jako klub. Ten transfer rodził się miesiąc, a do pierwszych rozmów doszło w ostatniej kolejce, kiedy graliśmy z Koroną Kielce – zakończył Milik.
Pełna rozmowa Łukasza Milika z Goal.pl, w której poruszonych zostało znacznie więcej kwestii dostępna poniżej.