To była znakomita reklama piłki ręcznej. Po pełnym dramaturgii, zwrotów akcji i… konkursie rzutów karnych spotkaniu bliżej brązowego medalu MP jest Rebud Ostrovia Ostrów Wlkp.
W historii piłki ręcznej, niezależnie, czy mówimy o handballu krajowym, czy międzynarodowym, wielokrotnie byliśmy świadkami bardzo wyrównanych rywalizacji. Tak też jest w kontekście ligowych pojedynków pomiędzy Rebud Ostrovią Ostrów Wlkp a Górnikiem Zabrze. Na sześć dotychczasowych konfrontacji pomiędzy tymi zespołami, cztery z nich były „na styku”.
Można powiedzieć, że dla nas ten mecz jest jak o złoto. Cieszymy się bardzo, że jesteśmy tu, gdzie jesteśmy. Tym bardziej, że wiemy ile nas kosztował ten sezon. Dalej mamy coś do udowodnienia i chcemy wywieźć z Ostrowa korzystny wynik
powiedział trenera Górnika, Arkadiusza Miszki, w Polsacie Sport 1.
Początkowe minuty pierwszej połowy to dominacja gospodarzy. W zespole trenera Kima Rasmusena imponowała skuteczność. Z kolei Górnik w pierwszych minutach nie mógł znaleźć sposobu na bardzo dobrze dysponowanego w bramce Ostrovii Sandro Mestricia. Goście zaczęli łapać swój rytm po czasie wziętym przez trenera Arkadiusza Miszkę.
W tym fragmencie meczu po stronie Górnika uaktywnili się zwłaszcza Piotr Krępa i Taras Minotskyi. Efekt? (9-7 w 20. minucie). W kolejnych minutach aktualni brązowi medaliści uszczelnili defensywę, do tego poprawili grę w ataku. Końcówka pierwszej połowy jednak ponownie należała do gospodarzy, którzy schodzili na przerwę z jednobramkowym prowadzeniem(13-12).
W drugą połowę lepiej weszli przyjezdni, którzy za sprawą duetu Minotskyi-Morkowsky już na początku tej części meczu wypracowali trzy bramkową przewagę. To, co rzucało się w oczy przez większość drugiej połowy to z pewnością większe doświadczenie „Trójkolorowych” w meczach o stawkę.
Ciężar gry na siebie wziął wspomniany wcześniej Lukas Morkowsky, dodatkowo korzystny wynik dla zabrzan „trzymał” w bramce Piotr Wyszomirski. Im bliżej końca meczu, tym większa presja po stronie Ostrovii. Gospodarze walczyli nie tylko z rywalem, czasem, ale i nieskutecznością.
W końcówce meczu gospodarze dostali od arbitrów „tlen” w postaci wykluczenia jednego z graczy Górnika. Przewaga Ostrovii jednak do zapomnienia. Gospodarzy ta sytuacja jednak nie zdeprymowała. Wprost przeciwnie. W końcówce meczu rzucili się do odrabiania strat. Gospodarze wrócili z dalekiej podróży w końcówce meczu i o zwycięstwie w tym spotkaniu decydowały rzuty karne.
W nich bohaterem po stronie Ostrovii był bramkarz Sandro Mestrić, broniąc decydującą próbę Dana-Emila Racotei. I to rewelacja tego sezonu Orlen Superligi jest bliżej brązowego medalu.