Łukasz Moneta, Maciej Sadlok i Filip Starzyński nie otrzymali nowych kontraktów w Chorzowie. Ta decyzja nie ma słabych stron, bo oznacza spore oszczędności finansowe i brak osłabienia na boisku.
– Koniec sezonu to zawsze czas pożegnań. To trudny moment, gdy trzeba to zrobić względem osób, które spędziły w naszym Klubie tak wiele czasu i do którego z chęcią po latach wrócili. Takie są jednak koleje piłkarskiego życia, a nasza drużyna potrzebuje zmian i przebudowy – oznajmił Seweryn Siemianowski, prezes Ruchu.
To zawsze są najmniej przyjemne momenty, ale z szacunku do Łukasza, Maćka i Filipa, decyzję o nieprzedłużeniu kontraktu przekazaliśmy im wcześniej niż innym zawodnikom. Bardzo doceniamy to, co zrobili dla Ruchu. Będziemy ich wspominać pozytywnie
podkreślił Tomasz Foszmańczyk, dyrektor sportowy Niebieskich.
Nasz komentarz? W kończącym się sezonie jedynie Maciej Sadlok był jesienią wartościowym elementem. 35-latek strzelił gola i zaliczył 5 asyst. To on najlepiej w zespole wykonywał stałe fragmenty gry. Wiek sprawił, że coraz trudniej było mu jednak nadążyć za szybkimi rywalami.
Łukaszowi Monecie nie można zarzucić przywiązania do barw, ale ostatni niezły mecz rozegrał we wrześniu w Tychach. Doszedł wtedy do kilku dobrych okazji. Jedną z nich wykorzystał. W innych spotkaniach był całkowicie bezbarwny. Sprawiał wrażenie, jakby był starszy od Sadloka, a ma przecież tylko 31 lat.
Filip Starzyński to chyba największa porażka transferowa ostatnich lat. Piłkarz, który długo negocjował swój kontrakt, miał poukładać grę Ruchu po awansie do PKO Ekstraklasy. A okazało się, że człapie po boisku i że zapomniał nawet jak dogrywać piłki ze stałych fragmentów gry. Jego odejścia najmniej żal.