GKS Tychy pokazał dziś znów kawał dobrej piłki. Pojechał do Gdyni i udowodnił, że tej wiosny należał do najlepszych zespołów w Betclic I lidze.
Przed meczem goście wykonali szpaler, aby uhonorować Arkę, która ma już pewny awans do PKO Ekstraklasy. Potem postanowili jeszcze rozdać kilka prezentów. Jakub Tecław wrzucił na minę swojego kolegę z zespołu, a potem w mało agresywny sposób próbował odzyskać piłkę. Arka z okazji skorzystała.
Drużyna Artura Skowronka rzuciła się do odrabiania strat. Stworzyła sobie kilka bardzo dobrych okazji. Wreszcie wyrównała po rzucie rożnym. Marko Dijaković zachował zimną głowę w zamieszaniu. Bliski strzelenia drugiego gola był Julian Keiblinger, lecz na posterunku był bramkarz Arki.
Arka nie atakowała tak często. Oddała niemal dwa razy mniej strzałów. Za to wykorzystywała błędy obrony z Tychów. Przed przerwą znów nie popisał się Tecław, który pozwolił rywalowi przebiec pół boiska z piłką, a Dijaković wybił ją wprost pod nogi Marca Navarro i nieszczęście gotowe.
Trener Skowronek dobrze wpłynął na zespół w szatni. GKS ruszył do ataku i wywalczył rzut karny. Do remisu doprowadził niezastąpiony Julian Ertlthaler. Co jeszcze ważniejsze, goście w drugiej połowie przestali robić babole w defensywie. Arka próbowała jeszcze ukąsić, lecz tym razem nie była tak skuteczna.