Ani jednego strzału w światło bramki Widzewa nie oddał dziś Górnik. Piłka wędrowała na ogół nad poprzeczką bramki rywali. Jana Urbana nie ma, a zły sen zabrzan nadal trwa.
Niepocieszony po końcowym gwizdku sędziego był Lukas Podolski. Doświadczony zawodnik znów robił co mógł, ale koledzy grzeszyli nieskutecznością. Jeszcze w pierwszej połowie z jego dośrodkowania nie skorzystał Paweł Olkowski, który został wystawiony przez Piotra Gierczaka na skrzydle.
Nie ma co gadać, taką sytuację trzeba zamienić na bramkę
bił się w pierś Paweł Olkowski
Taofeek Ismaheel i Ousmane Saw zmarnowali równie dobre okazje po przerwie. Widząc taką nieudolność, trener Piotr Gierczak pewnie żałował, że nie ma na ławce Adama Kompały. Jego były kolega z czasów wspólnej gry w Zabrzu takie okazje zamieniał na gole z zamkniętymi oczami. Tej wiosny Górnikowi kogoś takiego właśnie brakuje. Kogoś z zimną krwią pod bramką rywali.
Widzew aż tak dogodnych szans nie miał, ale największa kontrowersja była związana z sytuacją, kiedy piłka wylądowała na ręce Josemy. Kibice przy Roosevelta odetchnęli, kiedy sędzia nakazał grać dalej.
– Największy pozytyw to fakt, że zagraliśmy na zero z tyłu. Nie dopuściliśmy przeciwnika do klarownych sytuacji – powiedział po meczu Piotr Gierczak i zarazem kręcił nosem na skuteczność swoich graczy.