Ostatnie wyniki przyspieszyły porządki w szatni Ruchu. Na kogo w Chorzowie chcą nadal stawiać? Mateusz Szwoch wydaje się być wysoko na krótkiej liście graczy, z którymi warto budować przyszłość.
Pozytyw na tle konkurencji
Dlaczego tak w ogóle Szwoch trafił do Chorzowa? Bo Filip Starzyński i José Antonio Delgado Villar „Nono” okazali się totalnymi niewypałami transferowymi. Już w sierpniu było wiadomo, że obaj nie gwarantują dowożenia liczb, których wymaga się od środkowego pomocnika. Plus obu łączyło słabe przygotowanie fizyczne. Będziemy w szoku, jeśli „Figo” przedłuży kontrakt, a „Nono” nie rozwiąże latem swojej umowy.
Na tle tej konkurencji Szwoch okazał się kozakiem. Dogrywał do kolegów, zaliczył 3 asysty, a mogło ich być więcej, gdyby napastnicy byli precyzyjni. On sam wpisał się 4 razy na listę strzelców. Zdobywał gole ważne, na wagę punktów. A mowa o piłkarzu, którego Płock pożegnał nie oferując nowej umowy.
Druga strona medalu
Patrząc bardziej sceptycznie, to Szwoch mimo swojego doświadczenia nie jest typem lidera. Nie był w stanie wstrząsnąć kolegami tej wiosny, poderwać ich w trudnych momentach. Z kolei Wisła Płock bez Szwocha jest zespołem znacznie lepszym niż w poprzednim sezonie. 32-latek liczył, że z byłym klubem spotka się w barażach. Jednak ostatnia seria porażek Ruchu sprawiła, że szanse na to są niewielkie.
Przychodziłem do Chorzowa z nadzieją, że już w tym sezonie uda się osiągnąć sukces. Baraże to było minimum. Daliśmy ciała. W nowym sezonie musimy to kibicom wynagrodzić
zapowiedział Mateusz Szwoch przed meczem z Kotwicą Kołobrzeg
Umowa piłkarza uległa ostatnio automatycznemu przedłużenia. Mateusz zapewnia, że – mimo słabych wyników zespołu – w Chorzowie bardzo mu się podoba, bo Ruch ma wszystko, aby grać o PKO Ekstraklasę. Powiedział nawet, że to miasto nie zasługuje na tak grającą drużynę.