Dla kibiców z Chorzowa runda wiosenna to pasmo upokorzeń. Mimo wszystko na Stadion Śląski przyszło 25.000 ludzi, licząc, że piłkarze się zrehabilitują. Drużyna Niebieskich zrobiła jednak kolejny blamaż.
Dawid Szulczek znów postawił na ustawienie z trzema obrońcami, ale tradycyjnie dokonał zmian w składzie. Kazał swoim zawodnikom zagrać wysoko i agresywnie. I tak rozpoczęli mecz z Legią. Co z tego, skoro Yehor Tsykało fatalnie stracił piłkę w środku boiska i szybko zrobiło się 0:1, bo Legia takich prezentów nie marnuje.
Ruch rzucił się do ataku. Miał swoją szansę Filip Borowski, który dostał świetne prostopadłe podanie. Miał 2-3 metry przewagi nad obrońcą, lecz szybko przewagę i piłkę stracił. A okazja była znakomita. Co na to Legia? Spokojnie czekała na kolejny błąd Niebieskich i się go doczekała. Znów był w to zamieszany Tsykało, który nie wiedział czy kopnąć piłkę i ta po chwili była w siatce jego bramki.
O ile obraz gry w I połowie jeszcze nie wpędzał kibiców w totalną depresję, o tyle wyczyny Ruchu po przerwie były dramatem. Legia grając na 50% swoich możliwościw pełni kontrolowała wydarzenia. To musiało się źle skończyć. Wreszcie wjechała w pole karne i Paweł Wszołek podwyższył na 3:0.
„Tyczki rozstawione na boisku potrafią zrobić więcej problemów napastnikom, niż obrońcy Ruchu dzisiaj”
– skomentował Grzegorz Mielcarski, komentujący mecz dla TVP Sport
Dwie kolejne bramki dobiły Ruch i tylko podkreśliły, jak źle zorganizowany i mało poukładany jest ten zespół. Dziś znów nikt nie potrafił wziąć na siebie ciężaru rozegrania piłki. Wahadłowych brakowało tak w ataku, jak i w obronie. Szczepan zamiast szukać okazji bramkowych, to tracił siły na walkę w środku boiska. Lukic i Karasiński przegrywali większość pojedynków powietrznych, a Turk nie popisał się ani jedną ciekawą interwencją. Przy bramce na 0:4 stał jak wryty.
Efekt? Dla Ruchu sezon właściwie się skończył. Szkoda tylko kibiców, którym Dawid Szulczek wlał jesienią dużą dawkę nadziei w serca. Ci wspierali zespół wiosną mimo kolejnych porażek. Ich wiary nie osłabił nawet blamaż z Wisłą. Dziś jednak nawet w ich sercach coś mogło pęknąć.