Prezydent Chorzowa domaga się wyjaśnień od klubu i firmy ochroniarskiej, a spółka zarządzająca obiektem zaczęła obliczać koszty sobotnich zamieszek.
Pseudokibice z Łodzi zainicjowali wczoraj na Stadionie Śląskim burdy, które sprawiły, że zwykli kibice nie mogli czuć się bezpiecznie. Chuligani ŁKS przedostali się na sektory buforowe, a nawet na koronę stadionu, na której byli zwykli fani Ruchu. Doszło do ewakuacji sektora rodzinnego Niebieskich.
Przez 10 lat budowałem Sektor Rodzinny i widok rodzin ewakuowanych z niego na bieżnie Stadionu Śląskiego wyrwał mi serce z klatki piersiowej
napisał prezydent Chorzowa, Szymon Michałek.
„Powód tej ewakuacji będzie przeze mnie wnikliwie sprawdzany, ale w 2015 roku stworzyłem ten sektor jako bezpieczne miejsce dla rodzin na stadionie. Osiągnęliśmy wspólnie wiele dobrego. Stadion to miejsce do kibicowania, a nie ganiania się kibiców drużyn przeciwnych” – dodał Michałek na platformie X i zapowiedział, że sektor rodzinny zostanie przeniesiony w inne, bezpieczniejsze miejsce.
Obecnie prezydent Chorzowa domaga się wyjaśnień od klubu i od firmy ochroniarskiej, jakie błędy zostały popełnione, że doszło do tak skandalicznej sytuacji, że pseudokibice ŁKS wymknęli się spod jakiejkolwiek kontroli ochrony. Spółka Stadion Śląski poinformowała z kolei, że trwa szacowanie strat.
„Ubolewamy, że w drugiej połowie sobotniego meczu środki przymusu bezpośredniego stosowane przez policję dotknęły również rejony sektora rodzinnego, w znaczący sposób wpływając na komfort i poczucie bezpieczeństwa rodzin z dziećmi” – napisał klub w swoim oświadczeniu.

Marcin Bulanda / PressFocus