Wielu spodziewało się remisu przy okazji spotkania rewelacji tego sezonu PKO BP Ekstraklasy. W praktyce Górnik Zabrze i Wisła Płock rzeczywiście podzieliły się punktami. Zabrzanie musieli odrabiać stratę. Gola na wagę punktu strzelił Sondre Liseth.
Od początku trwało naprzemienne wymienianie się akcjami w pole karne. Nafciarze często przysparzali gospodarzy o nerwy i chaos. Dobrze na lewej stronie jak ma to w zwyczaju pracował Erik Janża, który obsługiwał Maksyma Chłania ponadprzeciętnymi zagraniami. Ukrainiec był szybki na lewej stronie i w środku pola. Niewiele wynikało z ataku pozycyjnego podopiecznych trenera Michala Gasparika. Wiślacy dobrze czuli się w niższej obronie. Gospodarzom towarzyszyło dobre rozegranie, wykładanie piłki i ostatnie podania, ale brakowało wykończenia. Przyjezdni w porę blokowali uderzenia 14-krotnych mistrzów Polski. W miarę upływu czasu zabrzanie posyłali wyższe piłki w szesnastkę, ale walkę w powietrzu wygrywali zawodnicy trenera Mariusza Misiury bądź też zespół z Roosevelta samemu prezentował brak precyzji. Zwłaszcza w końcówce I odsłony setki nie wykorzystał Ousmane Sow, który w sytuacji sam na sam uderzył wprost w Rafała Leszczyńskiego, a Sondre Liseth przestrzelił z 8. metra na pustą bramkę! I tak sędzia odgwizdał jednak spalonego.
Janża już na samym starcie II połowy postanowił rozgrzać kibiców, uderzając po ziemi sprzed pola karnego tuż obok dalszego słupka. Również śladem poprzedniej części gospodarze niecelnie trafiali głowami z dośrodkowywanych piłek. Kiedy mecz zaczął już sprawiać wrażenie zamkniętego – w 62. minucie Łukasz Sekulski oszukał Rafała Janickiego, a bezczynny stał Paweł Olkowski na 5. metrze. Całokształt rozpoczął się od przegranego pojedynku na prawej stronie, odprowadził rywala bezczynnie Janża. Zabrzanie tuż po chwili przepuścili przez dobre kilkanaście metrów Dominika Kuna pod pole karne środkiem boiska. W dalszej fazie strzelali minimalnie niecelnie. W końcu w 78. minucie efekt przyniosło dośrodkowanie Kamila Lukoszka (wprowadzony niewiele wcześniej na boisko). Tuż przed bramkarzem Wisły wykorzystał je Liseth! Górnik podkręcił tempo i zamykał przez ponad 10 minut gości na ich połowie. Zwycięskiej bramki nie znalazł, mimo uderzenia w spojenie czy wprost w bramkarza po ziemi sprzed pola karnego.
Nasz komentarz
Górnik pożegnał się w tym roku remisem z Areną Zabrze. Nie odpuścił do samego końca po straconej oraz strzelonej bramce, choć wydaje się, że za późno podkręcił tempo. Ponad kwadrans gry na najwyższej intensywności i zamykania Wisły nie przyniósł efektu mimo dwóch konkretnych sytuacji.
Plusy
- Odwaga Maksyma Chłania. Ukrainiec bił nią zwłaszcza w I odsłonie - wdarł się i wygrał pojedynek szybkościowy, nie wahał się oddawać strzałów z dystansu.
- Godne pożegnanie roku przy Roosevelta. Przy minusowej temperaturze mecz oglądało 25 223 kibiców!
- Potrójna zmiana trenera Gasparika dała efekt. Dośrodkowanie Kamila Lukoszka z okolic 25. metra w końcu wykorzystał Sondre Liseth.
- Sondre Liseth. Bramka to tylko pokłosie jego aktywnej gry już w I połowie. Na kilka minut przed końcem był bliski wyprowadzenia Górnika na prowadzenie.
Minusy
- Górnicy mimo wyższego posiadania piłki i grze w ataku pozycyjnym Górnik niespecjalnie zagrażał Wiśle. Płocczanie swobodnie czuli się w niższej defensywie i nie widać było po nich nerwowości.
- Bezczynność przy straconej bramce - zarówno na lewej stronie Erika Janży przed dośrodkowaniem płocczan, a także Rafała Janickiego i Pawła Olkowskiego na 5. metrze. Zabrzanie byli niejednokrotnie spóźnieni i zostawiali sporo przestrzeni.
- Zabrzanie za późno podkręcili swoją intensywność. W oczy rzuciły się też dwie niewykorzystane okazje w ostatnim kwadransie.
-
7
