Łukasz Piszczek przechodzi przez intensywny okres po zostaniu trenerem GKS-u Tychy. Za nim też konferencja prasowa z mediami, która sprowadziła wielu dziennikarzy na stadionie przy Edukacji.
Pierwsza, ogólna wypowiedź.
Łukasz Piszczek: – Bardzo się cieszę, że u jestem. Kiedy wróciłem do Polski 4 lata temu postanowiłem, żeby zostać trenerem. Poczyniłem kroki w kierunku profesjonalnego poziomu. Bycie asystentem w Dortmundzie pokazało mi, że praca jako pierwszy szkoleniowiec to coś więcej dla mnie. Pracowałem w Goczałkowicach-Zdroju jako pierwszy trener. Cieszę się, że zgłosił się po mnie taki klub jak GKS Tychy, który jest ustabilizowany, ma dobrą infrastrukturę oraz młodą drużynę, która chce się rozwijać.
Jakie argumenty pana przekonały, żeby podjąć to wyzwanie?
– Jesteśmy w trudnej sytuacji. Drużyna na początku sezonu pokazała, że potrafi nieźle grać w piłkę. Odbyłem już dwa treningi i zespół udowodnił, że dobrze pracuje i panuje dobra energia. Sprowadza się to do wszystkich aspektów piłkarskiego rzemiosła. Jeśli w dalszym ciągu będziemy się tak koncentrować, to wyjdziemy z tej sytuacji.
Co trzeba poprawić w pierwszej kolejności?
– Na pewno w oczy rzucała się gra w defensywie. Drużyna traciła dużo bramek. To pierwszy aspekt, na którym się koncentrujemy i wprowadzamy na boisko wraz z całym sztabem, który mam do dyspozycji. Jestem przekonany, że to priorytet do poprawy. To, co dobre w drużynie to odwaga z piłką. Przekonało mnie to, że jeśli teraz wejdę do drużyny, to jej odważna gra mimo ciągłego przegrywania.
Chodzi zatem o balans między ofensywą a defensywą?
– Musi być balans pomiędzy atakiem a obroną w każdym momencie spotkania. Często drużyna spychała przeciwnika na jego połowę i nie była przygotowana do fazy przejściowej. Kładziemy na to mocny nacisk.
Czy otrzymał pan konkretną propozycję z Wieczystej Kraków?
– Nie otrzymałem więcej konkretnych propozycji.
Co konkretnie zadecydowało, że nie skorzystał pan z propozycji zostania asystentem reprezentacji Polski?
– Dla mnie móc pracować przy reprezentacji Polski to zawsze nobilitacja. Różne względy miały miejsce w tamtym momencie. Były prowadzone rozmowy o dołączeniu do sztabu. Jednak półroczny pobyt w Dortmundzie uświadomił mnie w tym, że chcę zostać pierwszym trenerem na prfoesjonalnym poziomie. Zdecydowałem, że jeśli otrzymam propozycję zostania asystentem czy to w klubie czy w reprezentacji – będę koncentrował się na byciu I trenerem na poziomie profesjonalnym.
Pierwsze miesiące będą poligonem doświadczalnym i sprawdzeniem zawodników przed oknem transferowym, które ma wytoczyć konkretne działania zarządu?
– Dla mnie bardzo ważne jest, żeby mieć pierwszy pogląd na drużynę. Pierwsze tygodnie poświęcimy na zobaczenie, jak wygląda nasza kadra i ocenę. Każde okienko służy wzmocnieniu drużyny. Jeśli pojawią się piłkarze, którzy będą mogą nas wzmocnić, to skorzystamy z tego.
Śledził pan wcześniejsze spotkania GKS-u Tychy i wie już, na co należy położyć największy nacisk?
– Byłem na meczu z Wisłą Kraków, oglądałem spotkanie z Miedzią Legnica. W ostatnim czasie przejrzałem spotkania drużyny ze sztabem przed podjęciem decyzji, jak ma to wyglądać.
Ręka trenera Maxa Moldera w Piaście Gliwice była widoczna, jednak nie przekładało się to na wyniki. Czy bierze pan taki scenariusz pod uwagę?
– Trzeba zawsze brać każdy scenariusz pod uwagę. Liczy się to, jaką pracę codziennie wykonujemy na boisku. Jeśli będziemy wykonywać swoje zadania i drużyna będzie potrafiła ją przełożyć na mecze – wówczas można mówić o ręce trenera. Tego nie wiemy. Będziemy przygotowywać się do meczu ze Stalą Rzeszów, żeby go wygrać.
Czy skończył pan piłkarską karierę?
– Piłkarską profesjonalną karierę skończyłem w Dortmundzie. Gra na czwartym poziomie rozgrywkowym w Goczałkowicach-Zdroju była frajdą i pasją. Zdecydowałem się na zostanie trenerem. LKS w ostatnich latach był w mojej głowie i sercu. Cieszę się, że mogłem reprezentować klub na poziomie ogólnopolskim w Pucharze Polski.
Czy nie ma pan obaw, że akademia cierpi?
– Myślę, że akademia nie ucierpi. Jest w dobrych rękach. Prowadzi ją od samego początku Michał Zioło. Jestem spokojny.
Czy będzie pan w stanie oddać się klubowi, żeby była to długofalowa współpraca?
– Chciałem uczestniczyć w projekcie długofalowym. Myślę, że GKS Tychy jest takim klubem. Dla mnie istotne w trakcie rozmów z Maxem była konkretna infrastruktura, długofalowy projekt, który w przyszłości ma być jeszcze lepszy.
Podkreśla pan problem w defensywie. Sezon rozpoczął Leon Wechsel, teraz jest Kacper Kołotyło. GKS to drugi zespół pod kątem największej liczby straconych bramek, tylko raz zachował czyste konto. Na którego z bramkarzy pan postawi? Może zwrócicie uwagę na trzeciego golkipera w okienku transferowym?
– Na tę chwilę jesteśmy w procesie przygotowania do meczu. Nie zdecydowaliśmy, który z piłkarzy będzie brany pod uwagę jako pierwszy. Chcę poznać drużynę. Nie tylko bramkarz jest odpowiedzialny za to, jak zespół traci bramki. Cała drużyna musi bronić i takie mamy podejście. Każdy z zawodników, którzy są na boisku są rozliczani za to, jak bronią. Nie chodzi tylko o pozycję bramkarza. Na koniec to on ma przypisywaną ilość czystych kont. Chcemy, żeby nasi obrońcy mieli w sobie zacięcie, że chcą grać na zero z tyłu. Wszystkie pozycje – obrońcy, szóstki, dziewiątki czy dziesiątki – wszystkie pozycje będą odpowiedzialne za to, żeby tracić mniej bramek.
Czy będzie miał pan wpływ na transfery?
– Rozmawialiśmy o tym z Maxem. Wspólnie będziemy chcieli podejmować decyzje o tym, kto ma dołączyć do drużyny. Obecnie skupiam się na zawodnikach, którzy są w klubie. Tak jak w każdym okienku, odrobimy swoje zadanie domowe. Jeżeli pojawi się ktoś, kto będzie mógł nas wzmocnić, to poczynimy kroki żeby tak było.
Gdzie widzi pan drużynę w czerwcu 2027 roku?
– Nie chciałbym wybiegać za daleko w przyszłość. Dla mnie jest ważne co tu i teraz. Marzyć można o wszystkim. Jeśli bylibyśmy na miejscu gwarantującym udział w barażach albo też bezpośrednim awansie do Ekstraklasy, to byłoby super. Na tę chwilę mamy dużo rzeczy do zrobienia, żeby sobie poradzić z obecną sytuacją.
Czy myśli pan o pozyskaniu kogoś do sztabu trenerskiego zimą?
– Nie patrzę tak daleko. Jestem zadowolony z tego, jak wygląda kształt sztabu do tej pory.
Jakie były reakcje środowiska?
– Różne były odczucia danych osób. W większości raczej otrzymałem gratulacje podjęcia się pracy na profesjonalnym poziomie. W ostatnim czasie robiłem wszystko, żeby tak się stało.
Projekt w Goczałkowicach-Zdroju, mimo że opuściły go dwie najważniejsze osoby to wciąż projekt z perspektywami?
– Jestem w Goczałkowicach-Zdroju od urodzenia. Kiedy zacząłem się bardziej interesować klubem to jest to już dziesiąty rok. Jest bliski mojemu sercu. Przygotowywałem się do tego, że w tym sezonie pojawi się możliwość pracy na profesjonalnym poziomie. Przygotowywaliśmy się do tego. Jacek jest doświadczonym trenerem na poziomie III ligi. Trzymam za niego kciuki.
Czy fakt, że z Goczałkowic-Zdroju do Tychów jest rzut kamieniem miał ogromne znaczenie?
– Znam Tychy od dawna. Jako młody chłopak miałem okazję grać tutaj na boisku. To, że Tychy leżą na Śląsku jest czymś fajnym. Moja rodzina będzie mogła częściej bywać na meczach. Nie będę się przeprowadzał. Obecnie mieszkam w okolicach Katowic.
Jak pan wszedł w szatnię?
– Wszedłem jako trener Łukasz Piszczek. Myślę, że empatia i to, jakim chcę być człowiekiem cały czas jest istotne do wyczucia momentu. Nie można być tylko ciągle grzecznym. Czasami trzeba mocniej uderzyć pięścią w stół. Obecnie jesteśmy skoncentrowani na tym, żeby wdrożyć w drużynę zasady jak chcemy funkcjonować.
Jak odebrała pana szatnia?
– Dla mnie najważniejsze jest to, co dzieje się na boisku. W ostatnich dwóch treningach z mojej perspektywy widać było, że drużyna realizuje bardzo dobrze to, czego od niej oczekuję. Przed meczem ze Stalą będziemy się przygotowywać w taki sposób, żeby odnieść zwycięstwo.
Czy jest pomysł na wprowadzenie młodzieży z akademii do pierwszej drużyny?
– Na tą chwilę koncentruję się na teraźniejszości. Pierwsza drużyna jest dla mnie priorytetem. Mamy sytuację, którą trzeba wyprowadzić na prostą. To mój główny cel.
W wywiadzie powiedział pan, że brat, czyli były piłkarz GKS-u Tychy przebywa zagranicą. Rozmawialiście może o jego przybyciu do Polski na mecz?
– Rozmawiałem z Markiem i bardzo się ucieszył z mojego podpisania umowy. Jeśli będzie miał okazję, to na pewno pojawi się na stadionie.
Jak zareagował na twoją decyzję Jakub Błaszczykowski?
– Dostałem bardzo dużo wiadomości z gratulacjami. M.in. jedną z nich była wiadomość od Kuby. Nasza relacja zawsze była fajna i pozytywna, dlatego spodziewałem się, że dość szybko napisze mi wiadomość.
