Nie jest winą piłkarzy z Zabrza, że PZPN wyznaczył do meczu Górnika z Jagiellonią tak słabą obsadę arbitrów na boisku i przed monitorami VAR. Teraz piłkarska centrala pod wpływem krytyki stara się reagować…
„Jaga skręcona w Zabrzu!”, „Guantanamera, Frankowski zmienił lidera” – tak brzmiały tytuły niektórych warszawskich portali. Po lekturze tych publikacji można było odnieść wrażenie, że drużyna z Białegostoku była dużo lepsza i pechowo przegrała na Śląsku. Tak duże emocje wzbudziła oczywiście sytuacja z faulem Josemy przy stanie 1:1.
– Dla mnie sytuacja jest ewidentna i ciężko to skomentować. Nie wiem, dlaczego nie było czerwonej kartki, czemu nie zareagował VAR. Zespół sędziowski nie liczy jednej osoby, można było to uratować, a tak jest przykro. Drużyna, która nie zasługiwała na porażkę, przerywa serię w takich okolicznościach. Nie mam problemu z tym, żeby powiedzieć, że przegraliśmy zasłużenie, ale dziś trudno mi użyć takiego stwierdzenia – żałował trener Jagi, Adrian Siemieniec.
Sędzia Bartosz Kwiatkowski przed kamerami Canal+ przyznał się do popełnienia błędu. Jeszcze wczoraj cały zespół sędziowski został ukarany przez PZPN czasowym zawieszeniem. W tych niezdrowych emocjach uciekł niezwykle istotny fakt. Otóż Górnik był w niedzielę zespołem lepszym! Wystarczy rzut oka na statystyki.

– Trzeba powiedzieć, że zasłużyliśmy na zwycięstwo. Remis byłby niesprawiedliwy – przyznał na konferencji prasowej Michal Gasparik. A kontrowersyjna sytuacja w jego opinii? – Josema chyba nie był ostatnim zawodnikiem, był jeszcze Ambros. Takie miałem odczucie z ławki – dodał trener Górnika.
– Bardzo dobry mecz z naszej strony! Brawo dla całej drużyny i sztabu. Dobrze broniliśmy i na wiele Jagiellonii nie pozwoliliśmy – chwalił drużynę Erik Janża, który odegrał kluczową rolę w akcji na 2:1. I to mimo zmęczenia. – To już była 87. minuta. Miałem kwas w nogach (śmiech). Byłem tam, czułem, że w to miejsce spadnie piłka. Trafiłem tak, jak trafiłem, ale najważniejsze, że futbolówka wylądowała w bramce – cieszył się Słoweniec.
Górnik wrócił na fotel lidera, bo pokazał kawał dobrej piłki. Mecz w Zabrzu z Jagiellonią stał na dużo wyższym poziomie niż rzekomy niedzielny hit, na który czekały Poznań i Warszawa.
