Górnik ma wszystko, aby wykręcić w tym sezonie naprawdę dobry wynik. Piłkarze szybko zrozumieli nowe założenia taktyczne, a co najważniejsze nawet po porażkach nie psuje się atmosfera w szatni w Zabrzu.
O ile o dobry klimat w zespole piłkarskim łatwo, kiedy zespół wygrywa, o tyle trudniej o to, kiedy traci punkty. I to na własnym boisku. A przypomnijmy, że Górnik przed przerwą reprezentacyjną przegrał u siebie z Motorem Lublin. Wcześniej stracił przy Roosevelta punkty z Niecieczą.
Najbardziej sie cieszę, że utrzymaliśmy pozytywną energię. Widziałem to przez całe dwa ostatnie tygodnie. Codziennie rano cieszę się na myśl o treningu i o tym, że spotkam chłopaków
– szczerze wyznał Michał Gasparik po wygranej z Rakowem Częstochowa.
Mecz w Częstochowie pokazał, że Górnik w meczach przeciwko faworytom radzi sobie jak ryba w wodzie. Michal Gasparik przyznał, że musiałby przez 45 minut omawiać plan na to spotkanie, bo Raków został rozłożony na elementy pierwsze. Najważniejsze, że piłkarze realizowali jego zalecenia.
– Pytanie brzmiało tylko, czy wytrzymamy kondycyjnie do końca meczu – mówił trener Górnika już po meczu. Z powodu skurczów i zmęczenia zeszli chociażby Ousman Saw oraz Matus Kmet. Rezerwowi zdołali skutecznie odeprzeć kolejne ataki Rakowa i dzięki temu zabrzanie znów są w czubie tabeli.
– Brakuje tylko tych punktów straconych u siebie. Za bardzo chcieliśmy wtedy wygrać. Sami narzuciliśmy na siebie presję. Czułem to w szatni, czułem to na sobie. A tak, jak powiedział Poldi, z taką presją powinny się mierzyć kluby bogatsze od nas. My mamy być zespołem głodnym, który nie gra pod presją, tylko robi presję na rywalach – dodał Michal Gasparik.
Najbliższy mecz w Zabrzu zapowiada się zatem znakomicie, bo to Widzew wydawał latem grube pieniądze na transfery. Górnik w takich okolicznościach powinien czuć się doskonale.
