Gdyby Michal Sáček był zwykłym pracownikiem na umowie o pracę, to zszedłby obecnie z listy płac Górnika. Piłkarze podpisują jednak umowy cywilnoprawne i ryzyko kontuzji biorą na siebie kluby.
Standardowo na rynku pracy obowiązuje przepis, że jeśli pracownik (na etacie, z umową o pracę) jest niezdolny do pracy z powodu choroby/urazu, to przez pierwsze 33 dni (lub 14 dni w przypadku pracowników powyżej 50 roku życia) wynagrodzenie chorobowe wypłaca pracodawca. Potem przechodzi to na ZUS w formie zasiłku chorobowego.
Jednak z piłkarzami w PKO Ekstraklasie sytuacja jest na ogół inna. Wielu zawodników nie ma klasycznej umowy o pracę, tylko kontrakt cywilnoprawny, który zwykle przewiduje stałe wynagrodzenie, niezależnie od kontuzji, bo to ryzyko klub wlicza w koszty prowadzenia drużyny.
– Mogliśmy próbować wprowadzać Sacza do treningu z drużyną już teraz, ale byłoby to rozwiązanie krótkowzroczne. Dla zawodnika oznaczałoby to grę z dużym dyskomfortem i nie mniejszym ryzykiem odnowienia kontuzji. Operacja sprawi, że okres powrotu do zdrowia zostanie wydłużony, jednak w dalszej perspektywie pozwoli Michalowi wrócić do całkowitej sprawności i pomóc drużynie, grając na pełnych obrotach – stwierdził Bartłomiej Spałek, fizjoterapeuta Górnika.
Piłkarz ma przejść operację w Belgii. Do gry i rywalizacji wróci zapewne dopiero zimą. Opóźni się zatem mocno termin, od kiedy Sáček zacznie spłacać kredyt zaufania. Przypomnijmy, że kontrakt podpisywał w momencie, kiedy nie był w pełni zdrowia.