Piast Gliwice nie notuje dobrego wejścia w nowy sezon. Gliwiczanie z Płocka wracają na tarczy. Przegrali z miejscową Wisłą doświadczającą niesamowitego startu 0:2. Klub z Okrzei mimo operowania piłką nie dochodził do sytuacji i brakowało mu konkretów.
70% posiadania, ale brak konkretów i gol do szatni
Piast Gliwice z początku spotkania z Wisłą Płock był spychany do defensywy. Niemniej, gliwiczanie wraz z upływem minut łapali stabilizację i przenosili ciężar gry na połowę przeciwnika. Szczególnie dostrzegalne było to w okresie ostatnich dziesięciu minut. Klub z Okrzei nieustannie rozgrywał piłkę, wymieniał wiele podań tuż na połowie Nafciarzy, ale nie przenosiło się to na żadne konkrety.
Mimo że znacznie wcześniej doszło do jednej akcji prawą stroną boiska – ponownie nie doszło do żadnego celnego strzału. Jakub Czerwiński na pytanie dziennikarza CANAL+ Sport w przewie był zaskoczony, że w premierowych 135 minutach sezonu jego zespół nie oddał celnego strzału. – To karygodna statystyka. Musimy nad tym pracować – mówił stoper Piasta. Mimo że Ślązacy do przerwy legitymowali się posiadaniem piłki na poziomie 70%, otrzymali bramkę do szatni. Wiktor Nowak świetnie zagrał do Dominika Kuna, a ten wrzucił miękko do Jorge Jimeneza, który dopełnił dzieła głową.
Pierwszy celny strzał i szybka odpowiedź Nafciarzy
Goście popracowali, bo jeszcze przed upływem 50. minuty oddali pierwsze trafne uderzenie. Szybko do głosu doszli jednak miejscowi, którzy w 61. minucie ustanowili wynik pojedynku. Z linii pola karnego strzał oddał Dominik Kun. Bramka odbiła się od poprzeczki, a samobójczą bramkę zanotował Frantisek Plach. Niezmiennie po sam koniec rywalizacji brakowało ze strony zawodników Piasta szczegółów. Zmiany w obydwóch drużyn niespecjalnie zmieniały obraz gry.
Podopieczni trenera Maxa Moldera w dalszym ciągu operowali piłką, rozgrywali ją na 30. metrze, jednak nie było to równe groźnym sytuacjom. W 90. minucie z bardzo ciasnego kąta oddał uderzenie Quentin Boisgard, to jednak lekko minęło dalszy słupek. Przegrana w Płocku oznacza, że gliwiczanie po czterech kolejkach nie będą mieć chociażby punktu za sprawą przełożonych spotkań z Legią Warszawa i Lechem Poznań.
Brakuje nam strzałów z dystansu czy bliższych odległości. Nieźle wyglądamy z piłką, ale po to gramy, żeby strzelać bramki
powiedział w rozmowie z CANAL+ Sport Grzegorz Tomasiewicz, pomocnik Piasta, który ostatnio zagrał też na prawej obronie.